środa, 16 stycznia 2013
Trzydzieści minut.
Trzydzieści minut.
Shinigami nie mogą kochać. Ten stan przeczy ich naturze, bo miłość jest czymś tak obrzydliwie cielesnym, uparcie ludzkim, że niemal boli, a bogowie nie mogą przecież czuć bólu. Pusty świat pełen hazardu, ale pozbawiony uczuć jest zwyczajnie nudny, jak sztuka, która oglądamy po raz dziesiąty, a znajomość zakończenia psuje całe przedstawienie. Brakuje zagadki, wszystko jest zbyt proste i przejrzyste, logiczne wręcz, tak jak gdyby specjalnie przewidywalne. Być może on i tak wie jak to wszystko się zakończy. Ale przecież nie zaszkodzi popatrzeć, prawda?
Kiedy podgląda go pierwszy raz od dawna - nie potrafi uwierzyć własnym oczom.
Jest poranek, lecz zasłony tłumią słoneczne światło. Jest wciąż jeszcze sennie i gorąco, a Light smakuje trochę jak miód, a trochę jak gorzki piołun. Jego palce delikatnie muskają mlecznobiałą skórę L i detektyw uśmiecha się lekko, niemal niezauważalnie, wykrzywiając jedynie kąciki warg. Czasem zagryza je do krwi, bo oczy Lighta nie są już otwarte i ufne jak kiedyś. Teraz częściej L widzi w nich tylko kłamstwa i zatrzaśnięte drzwi. Bywa, że czuje na sobie czyjś badawczy wzrok i kątem oka rejestruje przesuwające się cienie, jak powidoki czegoś, czego tak naprawdę nigdy tam nie było. Light ma miękkie i ciepłe usta, i L zastanawia się jakim cudem słowa, które wypowiadają mogą wydawać mu się chłodne jak ostrza noży.
Light odzyskał wspomnienia, ale nie odzyskał rozumu. Ryukowi nawet nie chodziło o to, że to był seks, bo erotyzm w pewnym sensie nawet umiał zrozumieć, wyobrazić sobie do pewnego stopnia jak jest odczuwalny. Czasem włosy Lighta pachniały jabłkami i prawie potrafił pojąć dlaczego L tak bardzo lubi ukrywać w nich twarz. Prawie. Ale to było coś więcej. To było złe.
- Kocham cię.
- Wiem.
Miłość rani. Odsłania, uzwyczajnia. Pewnie Light jeszcze tego nie widzi, ale jego uczyniła śmiertelnym. Shinigami nie mogą kochać. Nie można ich więc zabić, tak jak nie można przecież zobaczyć końca świata, albo znaleźć zakończenia nieskończoności. Śmierć nie umiera, to domena żywych. Właśnie takich jak L.
Deszcz. Uśmiech. Pocałunek.
- Chyba już czas, żeby się pożegnać?
To było tylko trzydzieści minut. Pół godziny na dachu z dala od ciekawskich oczu i bezwzględnych kamer. Tam nie było podsłuchu. Nie było kłamstwa. (Ani masek.) Padło może parę słów za dużo, a może właśnie za mało? Ważne, że to bolało, jak jeszcze nic wcześniej. Czasem serce łamie się, nawet jeśli to tylko padający deszcz i dzwoniące dzwony. Na wesele, a może na… pożegnanie?
Kira przecież nie może płakać. Nie potrafi. Jest bogiem śmierci! A oni nie…
…
Rem poświęca się. Jej wybór wszystko zmienia, bo shinigami nie mogą kochać, nie mogą czuć. Nie mogą umierać. Czterdzieści sekund od wpisania nazwiska… tak niewiele?
(I czterdzieści lat byłoby za mało.)
Kiedy L zaczyna upadać Light instynktownie łapie go i trzyma w ramionach tak mocno, jakby samym tym gestem mógł go przy sobie zatrzymać, choć już wie, że nie może. Ryuk śmieje się głośno, a gdzieś w tle wtóruje mu zadowolony Kira i usta Lighta przez chwilę wykrzywiają się w okrutnym uśmiechu, by w kilka sekund później rozchylić w rozpaczliwym krzyku. To boli.
Shinigami nie mogą kochać. Jedno serce zawodzi, jedno serce pęka, takie już jest życie. Gra toczy się dalej, tylko to się liczy, a Light jest w niej tylko pionkiem. Być może myślał, że to szachy, że to on i L są królami, a dopiero później zda sobie sprawę, że tak naprawdę to zawsze był Kira, nie on. Być może Light wcale nie umiera na schodach pustego magazynu. Może umiera właśnie tam, na podłodze Kwatery Głównej, razem ze swoim kochankiem. Death Note przynosi właścicielowi tylko nieszczęścia i zmartwienia, bo w taki sposób już działa świat, że śmierć nikomu nie pomaga, a jedynie komplikuje sprawy. Zawsze.
Light (Kira?) w końcu przegrywa, więc Ryuk wpisuje jego imię do notesu. Taka była umowa, porozumienie między pierwszą osobą, która podniosła notes w Świecie Ludzi a shinigami. Szybka śmierć w zamian za krótkie, nieszczęśliwe życie i niespełnione marzenia. Prawie jak cyrograf, prawda? Ryuk robi to bez żalu. Było w końcu ciekawie.
Nie można trochę nienawidzić, albo być w połowie w ciąży. Niektórzy mówią też, że nie można po części kochać. Mylą się.
Bo pewnego razu był Light i był Kira. Light kochał L. A Kira nie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.