czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział 2


Rozdział 2

Koszmarne rezultaty

Raito odczuwał dziwne ograniczenie, gdy jego umysł powoli wynurzał się z głębin snu. Nie do końca wiedział dlaczego, ale kiedy w końcu otworzył oczy, zrozumiał. Ten dzień nie zaczął się dla niego najlepiej. Jedno jego ramię było wyciągnięte pod dziwnym kątem nad głową, sięgając w kierunku oparcia łóżka, a drugie przygniecione pod nim w dość niewygodny sposób. Ramiona miał jakoś skurczone, a szyja najwyraźniej go przeklinała.

Wciąż zaspany, próbował się odwrócić by złagodzić nacisk na rękę pod nim, jednak nie spodziewał się w wyniku tego ruchu usłyszeć drugiego głosu, który przyłączył się do tych, dość niezgrabnych porannych ćwiczeń.

„Wolałbym, żebyś nie zaczął teraz się wiercić, Raito-kun. Może to spowodować poważne niedogodności."

Raito przekręcił szyję, by spojrzeć przez dziwnie wygięte ramię i napotkał parę srebrnych oczu. Patrzyły na niego z wykalkulowaną precyzją i zdławioną furią. Chłopak odwrócił wzrok od tej intrygującej szarości i podniósł ramię żeby zobaczyć w jak bardzo kłopotliwej sytuacji się znajdował.

W jakiś sposób udało mu się owinąć łańcuch dookoła głównej części oparcia, a podczas tego procesu jego wolna ręka została złapana w pętlę i unieruchomiona w tej dziwnej pozycji. Łańcuch obiegał oparcie i oplątywał się wokół L, przyszpilając jego zakutą rękę do oparcia, a jego ciało do łóżka. A żeby zakończyć tą łańcuchową odyseję, jedna pętla owinęła się wokół ciała Raito, przygniatając nim jego drugą rękę. Innymi słowy, niezbyt przyjemne okoliczności pobudki.

Oprócz tego udało mu się wykorzenić L z jego kryjówki pośród koców i poduszek. Koce zostały porozrzucane w ich nogach, wplątane w ich ciała. Dwie poduszki umiejscowiły się pod L, zmuszając go do wygięcia pleców w łuk nad łóżkiem, a myśli Raito powędrowały w zupełnie niewłaściwe miejsce z tego powodu. Wracając do sytuacji z ręką, próbował wywnioskować jak się znalazł w tej sytuacji, jednocześnie stanowczo nie patrząc na to, w jaki sposób sweter L jest odciągany od jego dżinsów. Oczywiście, byłoby to prostsze gdyby Raito wcale nie był teraz twarzą zwrócony ku do połowy obnażonemu ciału L.

„Jak…"

L przesunął się i Raito zacisnął zęby, czując jak łańcuch wbija się w jego plecy. L odpowiedział:

„Zwykle mogę z łatwością przeciwdziałać twojemu wierceniu się podczas snu, ale najwyraźniej również byłem zmęczony i nie mogłem powstrzymać cię przed atakowaniem czegokolwiek, ze mną włącznie."

Raito odetchnął i znowu spróbował poruszyć niezakutą ręką. Jeśli udałoby mu się uzyskać jakiś nacisk, mógłby spróbować wydostać się z tego bałaganu.

„No, przynajmniej nie możesz mnie winić za to, że chciałem choć trochę odpocząć."

„Właściwie, mam pełne prawo cię winić. Gdybyś się tak nieregularnie nie młócił we śnie, Raito-kun, nie byłbym teraz w tej sytuacji, a grupa na dole nie zastanawiałaby się co my robimy tak późno w pokoju."

Raito zarumienił się i próbował ignorować fakt, że jego umysł znowu wędruje w nieodpowiednią stronę. L poruszył się, podciągając odrobinę wyżej swój sweter, a Raito próbował – naprawdę próbował – trzymać wzrok z dala, ale było to cholernie trudne gdy detektyw nie przestawał się miotać! Odrywając oczy od rąbka bluzy L – i wszystkiego co się z pod niej wyłaniało – zmusił się do koncentracji na łańcuchu.

Po prostu skoncentruj się na tej sytuacji, a nie na fakcie, że właśnie masz bardzo nie-Raitowe spostrzeżenia odnośnie swojego rywala, pomyślał, jego ręka rzucała się jak ryba bez wody. Nigdzie nie dojdzie w ten sposób. Odetchnął przez nos, starając się opróżnić umysł z wszelkich myśli i w końcu udało mu się przekręcić palce na pozycję dogodną do zajęcia się węzłem. L znowu poruszył się, przesuwając łańcuch po plecach Raito, ale przestał zaszokowany gdy chłopak krzyknął z bólu.

„Cholera! Przestań!" wysyczał, obracając głowę wystarczająco by zobaczyć swoje plecy. Zdał sobie sprawę, że jego własna koszula była podciągnięta wystarczająco, by ogniwa wpijały się w nagą skórę tworząc ciemnoczerwone znaczki. L gapił się na skaleczenia, w jego szeroko otwartych oczach widać było fascynację dopóki nie spotkał spojrzenia Raito. Skulił się i ustabilizował, pozwalając mu wrócić do swojej taktyki.

Po dziesięciu minutach Raito wyzwolił swoją rękę, która opadła bezwładnie na łóżko. Jęcząc, zginał i prostował palce próbując przywrócić kończynie krążenie, po czym spojrzał na L.

„Ryuuzaki, powinno być wystarczająco dużo luzu żeby zdjąć łańcuch z oparcia. Spróbuj." powiedział. L przytaknął i szarpnął swoją zakutą ręką, przesuwając ogniwa łańcucha wzdłuż polerowanego drewna bez większych trudności. Następne dziesięć minut później obaj byli wolni siedząc po dwóch przeciwnych krańcach łóżka. Raito podciągnął koszulę i spojrzał na siniaki już pojawiające się wokół torsu; duże czarne i fioletowe stłuczenia narastały irytująco wokół znaczków, technicznie rzecz biorąc, nadrukowanych jego własną ręką.

„Przepraszam." dobiegł go miękki głos L. Raito spojrzał w jego kierunku i zdał sobie sprawę, że detektyw patrzy na rany na jego ciele z pełnym smutku oczarowaniem. Znowu żuł swój kciuk, ale jego kolana nie były podkulone do piersi, a druga ręka bezmyślnie bawiła się łańcuchem.

„To nie twoja wina, w całości moja." odpowiedział chłopak, obciągając koszulę. Wstał, a łańcuch napiął się szyderczo między nimi. „Musimy się przygotować, już zmarnowaliśmy zbyt dużo czasu. Tak jak powiedziałeś, co będą sobie myśleć tam na dole?"

L wgryzł się mocniej w swój kciuk, jego włosy zakryły oczy; jego emocje. Raito zauważył poniewczasie, że L znowu używał jego imienia. Nie zauważył wcześniej z powodu ich położenia, ale… Spojrzał na detektywa który wstał z łóżka i właśnie się rozkuwał. Złapał swojego laptopa, włączył go i zwrócił w stronę Raito, przykuwając go do losowej części umeblowania.

„Watari, proszę, obserwuj go dla mnie." odwrócił się do chłopaka, ale ich oczy się nie spotkały, tylko znów podniósł swój kciuk do ust. „Pójdę pierwszy," powiedział i opuścił pokój.

Raito odetchnął i usiadł z powrotem na łóżku, ukrywając twarz w dłoniach. Tak samo było przez ostatni tydzień. L pójdzie pod prysznic, zostawiając go samego z Watarim obserwującym każdy jego ruch, a potem zapyta starszego człowieka co robił gdy go nie było.

Ale co to wszystko znaczy? Dlaczego L częściej używa jego imienia? Czy on sam czegoś tu nie dostrzegał? Musiał myśleć racjonalnie, ale, cholera, te siniaki bolały. Wzdrygnął się gdy wziął głęboki oddech i z przerażeniem zdał sobie sprawę co to oznacza. Miał – cóż, mieli – dziś randkę z Amane Misą, a ona była jak pijawka która nie chce puścić. Z tymi nowymi ranami będzie tańczył wokół niej jak baletnica na dopalaczach.

Watari przerwał te rozważania, „Śniadanie zaraz zostanie do was wysłane, chciałbyś coś szczególnego?"

„Nie, Watari, w porządku"

Sfrustrowany opadł na łóżko, ręką zakrywając oczy, dzwoniąc w roztargnieniu łańcuchem. Mógł słyszeć rury jęczące pod ciśnieniem i uspokajający szum komputera obok niego. Musiał się tylko zrelaksować, to wszystko. Był zbyt mocno nakręcony, a ten krótki sen który udało mu się osiągnąć ostatniej nocy nie wystarczy na długo. Będzie musiał przechytrzyć L również dzisiaj…

Rury wydały ostatni jęk a on lekko podniósł ramię i zerknął na drzwi od łazienki. Teraz jego kolej, ale mało go to obchodziło. Wiedział, że detektyw jest honorowy – cóż, miał nadzieję – a prysznic był za ścianą, zasłoną i farbowanym szkłem, ale przeszkadzało mu to, że L może się umyć w spokoju on nie. Nie był godny nawet tej odrobiny zaufania żeby samodzielnie zrobić coś tak prostego? Co, będzie zabijał losowych kryminalistów pod prysznicem? zadrwił i zmienił położenie ramienia, ignorując pulsujący ból w piersi. Powinien poprosić Watariego o jakieś środki przeciwbólowe i mnóstwo gazy. Sama Misa mogła go dziś wykończyć.

Drzwi otworzyły się ale Raito odmówił uniesienia ręki. Niech L myśli, że zasnął, albo nad czymś rozmyśla. Nie żeby tak czy inaczej mógł gdzieś odejść. Woda kapnęła na jego stopę. Nie pokazał reakcji i czekał aż L przejdzie obok niego i zbliży się do mebla, do którego go przykuł. Jedno kliknięcie i znów był połączony z częścią swojego przeznaczenia.

„Yagami-kun, wiem, że nie śpisz. Twoja klatka piersiowa unosi się zbyt szybko, a twoja reakcja na wodę pokazuje, że nie jesteś pochłonięty żadną myślą, więc nie ma powodu żeby zachowywać się jak dziecko," powiedział L, brzęcząc ogniwami łańcucha. Raito ruszył ręką i spojrzał ze złością na detektywa, zauważając, że znowu są przy „Yagami-kun". Dlaczego, dlaczego, dlaczego? Co mu ucieka?

„Dziękuję, Watari," powiedział L.

„Śniadanie zaraz będzie. Grupa chciałaby wiedzieć dlaczego się spóźniasz, Ryuuzaki."

„To by było na tyle." L zamknął laptopa i podniósł ręcznik na głowę, by odrobinę osuszyć wodę kapiącą z jego onyksowych włosów.

Raito wstał i podreptał pod prysznic, wlokąc L za sobą jakby go tu nie było. Usłyszał szybki oddech zaskoczonego detektywa, ale się tym nie przejął. Był zbyt sfrustrowany żeby się przejmować. Chciał tylko stanąć pod strumieniem gorącej wody i mieć nadzieję, że wszystkie jego skurczone mięśnie i krzyczące ścięgna rozluźnią się.

Raito w dalszym ciągu odmawiał zarejestrowania obecności L, tylko skinął mu głową gdy rozkuł go na tyle by mógł się rozebrać po czym z powrotem go zakuł i odszedł za ścianę. Przynajmniej Raito był w końcu w pewnym sensie sam. Jego umysł się wyłączył; nie musiał myśleć o niczym przez przynajmniej dziesięć minut. Ale jego mózg odmówił siedzenia cicho w wyznaczonym czasie, i kiedy spłukał mydliny z głowy przemyślał wszystkie możliwości zabawnych skojarzeń i spojrzeń jakie polecą w jego stronę gdy zejdą wreszcie na dół. Jego zakuta ręka, która wystawała za prysznic, jako że łańcuch nie sięgał tak daleko, szarpnęła, a on zastanawiał się co L właściwie robi. Gdy skończył się myć złapał ręcznik wiszący na wieszaku i okrył się. Wychodząc zauważył czystą parę dżinsów leżącą na zewnątrz i zdał sobie sprawę, że pewnie Watari ją przyniósł, przekazał L, a ten podstępny mały drań zakradł się tu by położyć je na wieszaku. Lepiej dla niego żeby trzymał oczy zamknięte. Raito włożył dżinsy i wyszedł zza ściany, cały czas mając gniewne spojrzenie na miejscu. L siedział w swoim zwykłym stylu na stołku, palce stóp atakowały drewno, kciuk ślizgał się po dolnej wardze. Oczy miał zamknięte, co było dziwne, a na jego ramieniu wisiała następna koszula.

„Watari przyniósł twoje ubrania gdy byłeś pod prysznicem, Yagami-kun. Mam nadzieję, że to wystarczy." powiedział bez otwierania oczu. Raito porwał koszulę z jego ręki i wyciągnął drugie ramię, to z kajdankami. L otworzył oczy, rozkuł go, poczekał aż się ubierze po czym rozwinął się z krzesła i powtórzył cały proces zakuwania.

Niedługo później opuścili pokój, jadąc jedenaście pięter na główny poziom. W czasie gdy winda wesoło pędziła w dół, umysł Raito zmienił temat rozmyślań na liczne komentarze, które polecą w jego stronę gdy tylko wyjdzie z windy.

Niespodziewanie, żadne słowa nie poleciały w ich stronę. Coś całkowicie innego, tak: burza blond włosów i pisk.

„Raito-kun!"

Ból. Szarpiąca fala bólu przez jego pierś i pot występujący na całym ciele. Mdłości wywróciły jego żołądek jak ramiona owinięte ciasno wokół jego klatki piersiowej, naciskające na siniaki, sprawiające, że nerwy krzyczały, powodujące mroczki na jego wizji.

Nagle, ramiona zostawiły go szarpnięciem i poczuł parę miękkich rąk na jego ramieniu i klatce piersiowej, podtrzymujących go jakby się dławił. Jego ręce zaczęły się trząść, jego wzrok zafalował…

Znowu, nie wziął wszystkiego pod uwagę.

Co się z nim dzieje? Czyżby tracił zmysły?

Blondynka przed nim wlepiła w niego wzrok. Jej niebieskie oczy były szeroko otwarte, pełne usta trzęsły się, ręce miała zaciśnięte naprzeciwko twarzy. Dziś nosiła czerń i czerwień, pasiaste rajstopy sięgały jej do pół uda. Jej włosy były jak zwykle związane w dwa kucyki i gdyby miała pod nimi trochę więcej mózgu, Raito nawet by ją polubił. Choć teraz miał raczej ochotę ją udusić. Dlaczego Amane Misa nie była w swoim pokoju tylko w biurze, to było poza jego zdolnością rozumowania. Spojrzał na osobę podtrzymującą go i skinął lekko L, ale nawet ten ruch spowodował nową falę zawrotów głowy. Raito zdał sobie sprawę, że jedną rękę ma zakleszczoną wokół nadgarstka detektywa, z pewnością go miażdżąc, ale w tej chwili potrzebował kogoś stabilnego by się utrzymać. Nigdy by nie przypuszczał, że siniaki spowodują taki ból! Może coś sobie złamał? Nie, łańcuch nie był aż tak ciasno owinięty wokół nich, a Misa nie miała tyle siły.

Poczuł następną rękę na swoim ramieniu. Spojrzał w górę na swojego ojca, zmarszczki wokół oczu świadczyły o jego zaniepokojeniu. Raito chciał go uspokoić, ale L bez słowa szarpnął go do tyłu, z powrotem do windy. Drzwi zamknęły się za nimi i wszystkim, co chłopak zdążył zauważyć były zaszokowane twarze członków grupy odzwierciedlające wyraz jego własnej.

„Co ty robisz?" zapytał Raito, rozluźniając uścisk na nadgarstku detektywa.

„Zabieram cię do pokoju medycznego."

„Dlaczego nie pozwoliłeś mojemu ojcu jechać z nami?"

L zmarszczył brwi, jakby to proste pytanie naprawdę go zakłopotało. Jego tylna kieszeń nagle zaczęła dzwonić jakimś rockowym rytmem i oszczędziła mu kłopotliwej odpowiedzi. Puszczając ramię Raito – ale nie poruszając drugą ręką przypiętą do jego torsu – wyłowił telefon i podniósł go w swoim zwykłym stylu; dwa palce trzymały urządzenie jakby miało go ugryźć albo zarazić jakąś komunikacyjną chorobą.

„Halo? Tak… Tak, zrobiłem. Nie, nie zrobił tak jak prosiłem, ale trzeba przyznać, że nie dał mi szansy… Amane-san? Tak, była tam. Tak, dlatego. Tak. Cóż, zaraz tam będziemy. Dziękuję, Watari." L zakończył rozmowę i włożył telefon z powrotem do kieszeni. Drzwi otworzyły się chwilę później a on wyprowadził Raito na zewnątrz będąc zadziwiająco delikatny.

Pokój medyczny do którego weszli był maleńki, większość miejsca zajmowały półki. Dwa łóżka szpitalne stały obok siebie, oddzielone przepierzeniem dla zachowania prywatności. Watari stał obok jednego z tych łóżek, jego okulary tworzyły most nad szerokim nosem. L skinął na starszego człowieka i odstawił Raito na łóżko, wreszcie uwalniając go ze swojego uchwytu.

Watari przystąpił do pracy, szturchając i opukując, pytając, czy boli. Raito starał się jak mógł, by nie odpowiedzieć głośnym krzykiem, 'Oczywiście, że boli, inaczej nie byłoby zaczerwienione!' L stał obok niego, żując kciuk, obserwując wszystko tylko nie procedurę. Gdy zabieg był już prawie ukończony drzwi otworzyły się i wpadła reszta grupy, ciekawie zerkając do środka. Raito miał do połowy zdjętą koszulę, jego siniaki były widoczne, a opatrunki dopiero nakładane.

„Raito! Co ci się stało?" wykrzyknął ojciec krocząc w jego stronę. Chłopak przesunął wzrok na L, który chyba uważał swój kciuk za bardziej interesujący obiekt w tym momencie.

„Yagami-kun się wiercił, więc zabolało." powiedział detektyw w roztargnieniu ściągając na siebie zaszokowane spojrzenia wszystkich. Dlaczego L musiał to powiedzieć w ten sposób, jakby robili coś oprócz zasłużonego snu? Doprowadzał Raito do szału!

„Ryuuzaki miał na myśli, że podczas snu łańcuch owinął się wokół mnie." wytłumaczył Raito, opuszczając ramię po tym jak Watari skończył go opatrywać. Spojrzał w kierunku L, ale detektyw bardziej był pochłonięty wyrazami twarzy grupy niż ostrzeżeniem przemykającym przez jego rysy.

„Ten łańcuch stwarza zagrożenie dla zdrowia mojego syna. Zdejmij go, Ryuuzaki." powiedział ojciec, starając się ignorować bandaż owijający się wokół piersi chłopca. Raito przewrócił oczami i wystawił rękę, czekając aż L go rozkuje by mógł założyć koszulę.

L nie poruszył się, tylko spojrzał na rękę wyciągniętą w jego kierunku. „Dlaczego wszyscy tu siedzą kiedy Kira jest na wolności?"

W tym momencie Raito zorientował się jak bardzo Ryuuzaki próbuje go zrujnować. Ledwie zdążył chwycić koszulę i włożyć ją na jedno ramię próbując jednocześnie zachować równowagę gdy L wywlókł go z pokoju jak niegrzecznego psa. Reszta grupy podążyła za nimi, jednak znowu zbyt daleko by zdążyć przed zamykającymi się drzwiami windy.

Raito odwrócił się do L, tracąc resztę cierpliwości. „Czemu jesteś taki rozdrażniony?" L nic nie odpowiedział, tylko rozkuł go i pozwolił mu się ubrać. Gdy zakuł go z powrotem, odwrócił się, najwyraźniej smutny z jakiegoś powodu. Jego twarz była spokojna, ale po dwóch tygodniach obserwacji Raito zaczynał zauważać, że nie wszystkie emocje L mogą zostać ukryte. Jego oczy zdradzały zbyt dużo, a sposób w jaki drgały jego usta pokazywał irytację. A teraz był najwyraźniej w głębokiej depresji. Raito przesunął ciężar ciała, spoglądając na L kącikiem oka. Jego mózg próbował ustalić przyczynę, aż w końcu wybrał najbardziej prawdopodobną. Ostatnia noc. Musiał wstrząsnąć detektywem przez swój wypadek z utratą równowagi. Dlaczego wcześniej nie dostrzegał związku? Zrzucał to na brak snu lub L, jak już zaczynał mieć w zwyczaju.

Widział charakterystyczne oznaki, że L jest naprawdę drażliwy. Jego warga drgała, a on próbował to ukryć podnosząc dłoń i agresywnie żując kciuk. Raito uśmiechnął się złośliwie i spojrzał na światła. Byli już na ich piętrze. L gwałtownie usiadł na krześle i zaczął pisać na klawiaturze jedną ręką, drugą mając na stałe przyłączoną do ust.

Raito usiadł z większym wdziękiem, pochłonięty swoim nowym odkryciem. Skoro wszystko tak się potoczyło, może powinien przeprosić za to co się stało i sprawić, by detektyw poczuł się trochę lepiej. Zaraz, a właściwie to czy Raito kiedykolwiek czuł się komfortowo w tej sytuacji? Jeśli już, to jemu należały się przeprosiny.

„Ryuuzaki, twój komputer nie jest włączony" wycedził chłopak, patrząc z ponurą satysfakcją jak już i tak zirytowany detektyw wzdryga się gdy ktoś powiedział coś, czego on sam nie wiedział. Pstryknął włącznik i komputer wydał słaby sygnał, sygnalizując, że wcale nie ma ochoty być włączany. L czekał, jego oczy zasłaniały jedyne ujście emocji" oprócz jego drgającej wargi maskowanej przez palec.

Przemówił nagle, zwracając uwagę Raito, „Yagami-kun, przepraszam za ciąganie cię za sobą gdy byłeś ranny."

Chłopak zamrugał. Czy właśnie usłyszał przeprosiny wydobywające się z ust L? Poczucie winy przemknęło przez twarz detektywa zanim spojrzał w inną stronę. Raito poczuł, że jego serce mięknie i skinął lekko, akceptując przeprosiny. „Przeprosiny przyjęte."

Drzwi windy otworzyły się zanim L zdążył coś odpowiedzieć, a grupa wkroczyła do pokoju. Misa podeszła nieśmiało do Raito, wyglądając jak przygnębiony szczeniaczek oczekujący na karę. Jej dłonie bawiły się krótką spódniczką, głowę miała opuszczoną a coś wystawało zza zgięcia jej łokcia. Był przerażony widząc tam puszystego, białego króliczka wystającego z torby na prezenty.

„Raito-kun, Misa przeprasza, że sprawiła ci ból. Nie wiedziała, że zaboli jeśli cię przytuli. Więc, Misa poszła i przyniosła ci prezent!" popchnęła torbę w jego kierunku i spojrzała na niego z nadzieją, oczekując pochwały. Raito spojrzał na L obserwującego zdarzenia przez lukę w zasłonie swoich włosów. Przynajmniej już nie wyglądał na zmartwionego. Raczej na zdezorientowanego sytuacją.

Raito podziękował za prezent, odrzucając białego króliczka. Misa klasnęła w dłonie z uciech i ruszyła w jego stronę, ale zaraz oklapła gdy uniósł rękę, przypominając jej o bólu jaki go kosztowała. Przygryzła wargę i zaszurała stopą o kafelki podłogi w zakłopotanym milczeniu. Raito znowu zanurzył rękę w torbie i wyjął podwójne pudełko drogich czekoladek.

„Misa ma nadzieję, że Raito-kun lubi czekoladki. Misa dostała je od swojej menadżerki po tym jak musiała ją zwolnić," Misa ściągnęła usta i spojrzała w kierunku Matsudy, który teraz był jej menadżerem.

„Dziękuję, Misa," powiedział chłopak. Nie umknęło jego uwadze jak L ożywił się słysząc o importowanych czekoladkach. Mógłby użyć ich jako dźwigni by złapać dziś w nocy trochę snu, choć nie miałby nic przeciwko zjedzeniu kilku zanim będzie musiał je oddać.

„Amane-san, proszę, wróć do swojego pokoju. Sabotujesz nasze śledztwo z powodu niwelowania zdolności Yagamiego do skupienia się na ekranie," wymamrotał L. Znowu się wiercił, i w dalszym ciągu nie odjął kciuka od ust. Raito uniósł brew. Nikt więcej chyba nie zorientował się jaki był zaniepokojony, a jeśli to potrwa dłużej, Raito będzie musiał spać z rozdrażnionym człowiekiem z zaburzeniami snu.

Misa prychnęła, krzyżując ramiona i patrząc groźnie na L. „Raito-kun wcale nie chce, żeby Misa sobie poszła, prawda?" zapytała, uśmiechając się słodko do niego. Obiekt jej uwagi zamrugał, odrywając wzrok od drgającego policzka L.

„Niestety, Misa, mamy mnóstwo pracy do nadrobienia" powiedział Raito zwracając oczy na kolorowe papiery ułożone wokół jego komputera. Mógłby przysiąc, że z niego drwiły. „Przyjdę zobaczyć się z tobą później, dobrze?" Przeklął swój język w momencie w którym te słowa opuściły jego wargi. Misa klasnęła w dłonie z radości i uśmiechając się słodko odeszła, machając wszystkim członkom grupy z wyjątkiem Ryuuzakiego, na którego tylko wściekle spojrzała zanim weszła po schodach.

Dzień trwał bez żadnych więcej wydarzeń. Raito spróbował zrobić porządek z papierami, które od razu układał na samej krawędzi biurka - z czystej ciekawości kiedy, spadną. Szósta wieczorem przyszła szybko, reszta drużyny przeciągnęła się, powiedziała „do widzenia" i poszła do domu znowu zostawiając dwóch skutych chłopców sam na sam. Raito pchnął stos z powrotem na biurko – udało mu się spaść już dwa razy – i spojrzał na L. Detektyw zawzięcie żuł swój kciuk przez cały dzień, oczy przykute miał do ekranu komputera, zrobił sobie przerwę na jedzenie tylko dwa razy, co było bardzo nie w jego stylu. Nawet Watari, który przyniósł ich obiad i kolację, niepokoił się o swojego pracodawcę. Wokół L rozłożona była wystarczająca ilość słodyczy by spowodować atak serca u dowolnego przedszkolaka, tylko w tym celu, by sprawdzić, czy uda mu się namówić detektywa by przerzucił swój przygnębiający tik na jedzenie. Raito pomyślał, że poziom cukru w krwi L musi być teraz alarmująco niski.

Chłopak przesunął kartki pod swoimi palcami. Udało mu się przebrnąć przez trzy-czwarte nazwisk z listy zanim jego myśli uciekły. Co ciekawe, nie odeszły zbyt daleko. Żeby być dokładnym, przesunęły się dokładnie w stronę zaniepokojonego detektywa, który ostatnio coraz częściej ściągał na siebie jego uwagę. I nie w sposób, który Raito osobiście uznawał za zdrowy.

Prawdą było, że student stawał się coraz bardziej roztargniony. Miał myśli, myśli których żaden szanujący się nastolatek na jego poziomie nie powinien mieć. Myśli dotyczących tego, w jaki sposób L za każdym razem delikatnie porusza się na krześle i jak jego włosy opadają na oczy gdy nie chce zdradzić się z myślami. Zauważał małe wygięcie ust L gdy przynoszony był nowy poczęstunek i skrzywienie, gdy któryś z członków grupy zadał pytanie retoryczne. Zauważał gdy smukłe palce uderzały w klawisze z siłą wystarczającą, by je wcisnąć, ale nie na tyle mocno, by zmęczyć palce. Zauważył zwłaszcza to, w jaki sposób plecy L wyginały się tego ranka nad poduszkami pod nim. Wszystko co zauważał było od razu odtrącane do małej części jego umysłu, która stopniowo rosła w siłę, przyzywała go. A tym, co go najbardziej irytowało był fakt, że zaczynał jej słuchać.

Wydarzenia tego ranka można było dodać do rosnącej listy 'Rzeczy, Którymi Raito Nie Musi Się Przejmować, Ale Będzie Tak Czy Inaczej".

Ręka L zatrzymała się, jego głowa opadła, znowu ukrywając jego uczucia. Raito zamrugał, przesunął wzrok z palców detektywa na jego twarz. Jego policzek drgał w tym delikatnym, ledwie widocznym tiku nerwowym, który pozwalał L jakoś wyładować stres.

„Yagami-kun, przenosimy śledztwo na górę," wyszeptał, rozwijając się z krzesła. Chłopak gapił się na niego z niedowierzaniem. Była dopiero dziewiąta wieczorem. Zwykle zostawali na dole do drugiej nad ranem.

„Czy mogę zapytać, dlaczego?" zagadnął Raito zapisując dane. Podniósł swojego laptopa gdy L ruszył w stronę windy.

„Nie."

Raito więcej się nie odezwał. Coś było stanowczo nie tak, a zaczynał mieć wątpliwości, czy chodzi tylko o ostatnią noc. Wyglądało to na coś poważniejszego. Jeśli aż tak wstrząsnął detektywem, może powinien przeprosić i zakończyć sprawę.

Gdy weszli do windy, Raito wciąż zmagał się ze swoim wewnętrznym zmieszaniem. Przeprosić L, uspokoić go i może wyrwać kilka dodatkowych godzin snu, czy nie przeprosić i w ogóle nie spać. Ale nawet jeśli przeprosi, czy L to zaakceptuje? Czy może sprawi, że detektyw stanie się jeszcze bardziej sfrustrowany i wzburzony? Cholera, stawał się podenerwowany gdy tylko o tym myślał.

Winda zabrzęczała i L wypadł z niej na korytarz, zmuszając Raito, by dotrzymał mu kroku. Detektyw chwilę walczył z klamką, a kiedy w końcu otworzył drzwi do ich pokoju, wmaszerował do środka. Raito ledwie zdążył zamknąć za sobą drzwi gdy został zaatakowany przez koniec łańcucha. Uderzył go w sam środek klatki piersiowej, odbierając mu mowę. L rzucił w niego kajdankami, a teraz siedział na łóżku, kciuk wciąż nieoddzielnie przyłączony do wargi. Był częściowo odwrócony od chłopaka, jego stopy bawiły się dywanem.

„Ryuuzaki?"

„Śpij, Raito-kun. Obudzę cię rano." powiedział, wstając i wyszedł z pokoju.

Raito zamarł. Wciąż trzymał łańcuch, kajdanki lekko uderzały o jego udo. L właśnie zostawił go w pokoju. Samego. Bez podglądu. Oszalał, czy co?

Chłopak nie wiedział, co zrobić. Był rozdarty między podążeniem za detektywem i domaganiem się wyjaśnień a posłuchaniem jego rady i położeniem się spać. Wybrał pierwszą możliwość.

Okręcił łańcuch wokół nadgarstka i sunął kajdanki za pasek zanim otworzył drzwi. Potknął się, wychodząc na korytarz, i uświadomił sobie swój dylemat. Nie miał przecież pojęcia gdzie poszedł Ryuuzaki. Zdając się na szczęście poszedł korytarzem przeciwnym do windy – była wciąż na ich piętrze –sprawdzał każdy pokój po kolei. W końcu doszedł do końca korytarza, do ostatnich drzwi. Chwycił klamkę i wziął głęboki oddech. To było jedyne logiczne miejsce. Przekręcając klamkę, otworzył drzwi i wszedł w ciemność.

Pomacał ścianę w poszukiwaniu włącznika światła, ale nic takiego nie znalazł, poczekał więc, aż jego oczy przyzwyczają się do panującego tu półmroku. Zarys pudeł ułożonych w zewnętrznym kręgu pokoju i niski sufit kazał mu przypuszczać, że znajduje się w jakimś magazynie. W rogu pokoju dostrzegł skuloną sylwetkę z roztrzepanymi włosami.

Raito zagłębił się w pokój, ostrożnie obchodząc niezbyt bezpiecznie ustawione pudła. Dotarł do cichej postaci i klęknął przy niej.

„Stałeś się ostatnio dużo bardziej uparty, Raito-kun. Dochodzę do wniosku, że jest temu winien sen." wyszeptała sylwetka i odwróciła się.

„Brak snu ma swoje symptomy, Ryuuzaki. Jednak, zostawienie mnie w pokoju bez podglądu stanowczo nie jest w twoim stylu."

Szeroki uśmiech ozdobił wąskie usta L. „Ach, ale mogłeś podjąć decyzję zupełnie inną niż śledzenie mojej osoby."

„Prawda, ale gdzie tu zabawa?"

Uśmiech L lekko się poszerzył, sam chłopiec znów się odwrócił. Raito skorzystał z okazji i usiadł tyłem do detektywa, opierając swoje plecy o jego. Poczuł, że L zesztywniał, ale zaraz znowu się zrelaksował i kontynuował milczenie.

„Czy masz zamiar mi powiedzieć dlaczego wybiegłeś w takim pośpiechu zostawiając podejrzaneg bez nadzoru? Dwa razy, mógłbym dodać." zapytał Raito, rozglądając się po magazynie.

„Pierwsza okazja nie była bez nadzoru, ja byłem w pokoju i mogłem bez trudu poradzić sobie z dowolną sytuacją. Poza tym, mógłbym wytłumaczyć swoje postępowanie, ale po co psuć ci niespodziankę?"

„Osobiście nie mam ochoty wracać do pokoju w którym będę musiał patrzeć jak przeżuwasz własną rękę bo nie potrafisz w inny sposób poradzić sobie ze stresem." Raito wiedział, że naciska, ale musiał uzyskać odpowiedź. Wszystko co działo się do tego momentu było tak bardzo niepodobne do detektywa, że przestał już cokolwiek rozumieć.

„Czy moje emocje są aż tak dla ciebie ważne, Raito-kun?" zapytał L, jego głos nagle ucichł.

Raito poczuł, że klimat w pokoju zmienił się. Spojrzał przez ramię na swojego rywala i zauważył, że L jest bardziej skulony, jego głowa opadła niżej i był pewien, że żuje swój kciuk jak zwykle w sytuacjach, które go niepokoiły. Raito był pewien, że jego odpowiedź może przywrócić detektywa do normalności, albo wrzucić go w jeszcze głębszą otchłań melancholii. Musiał ostrożnie dobierać słowa.

„ Tak naprawdę, to nie jestem pewien." odpowiedział, przesuwając plecy. Poczuł, że L podnosi głowę i obraca się, by na niego spojrzeć, więc kontynuował, „ Wszystko ostatnio się gmatwa, a ty wydajesz się być w oku cyklonu. Jeśli to rozwiążę, będę miał odpowiedź. Ale żeby być rażąco uczciwym, twoje emocje są dla mnie ważne, bo wydaję się jedyną osobą, której pozwalasz je dostrzec." Raito odwrócił głowę i napotkał spojrzenie L. „Może to nie tak źle mieć kogoś, kto się o ciebie troszczy, co, Ryuuzaki?"

L gapił się na niego w zaszokowanej ciszy, jego oczy były szersze niż zazwyczaj. Usta poruszały się, próbując sformułować jakąś odpowiedź, aż w końcu opuścił wzrok. „Dziękuję, Raito-kun."

Chłopak uśmiechnął się delikatnie i wyłowił zza paska koniec kajdanek. Rozplątał się z łańcucha i podał koniec L. Z kliknięciem znowu połączył się z częścią swojego przeznaczenia.

I może wcale nie było to takie złe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.