czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział 6


Koszmaru ciąg dalszy

Następny dzień minął w mgnieniu oka, z nerwowym Raito w środku. Zwykle nie był nerwowy. Cóż, zwykle nie robił również mnóstwa innych rzeczy, ale odkąd został przyprowadzony do tego cholernego budynku i przykuty do problematycznego, cierpiącego na bezsenność detektywa, całe jego wypracowane, normalne zachowanie szlag trafił.

Robił wszystko by odsunąć swój umysł od rozważania w ciągu dnia wydarzeń ostatniej nocy. Ale nawet jego rozsądek zbuntował się przeciw niemu, raz po raz przewijając nagrania wspomnień. Działał pochopnie i bez namysłu, coś, do czego ostatnio miał skłonność. Oczywiście, mógł użyć wymówki z 'nawrotem choroby' ale po co dłużej się okłamywać? Wiedział, że jest atrakcyjny dla pokręconego detektywa, i, cholera jasna, pragnął go. A teraz pozwalał swojemu umysłowi na zawędrowanie do cholernego rynsztoka. Znowu.

Raito bębnił ołówkiem o stertę papierów przed nim, tak naprawdę nie widząc raportów – od razu wiedząc, że dotyczą ostatnich ofiar Kiry – próbował wymyślić jakieś usprawiedliwienie dla swoich działań. Nic nie przyszło mu do głowy. Bębnienie przyśpieszyło. A jeśli spróbowałby porozmawiać z L? Nie, nie, to by było bezczelne i stanowczo wolałby się tego nie podejmować. Ok, a może spróbowałby odczytać jakieś znaki, mimikę czy coś? Tak, to bardziej mu odpowiadało. Jak dotąd obserwacja L działała bez zarzutu.

Raito wpatrywał się zza grzywki w przykutą do niego łańcuchem sylwetkę, która właśnie pochłaniała słodycze z ogromnej tacy przyniesionej przez Watariego. Raito poczuł, że jego żołądek buntuje się na widok takiej ilości cukru w jednym miejscu, ale odepchnął mdłości by patrzeć na L. Detektyw wlepiał zirytowany wzrok w ekran, koniuszki jego ust skierowały się ku dołowi, jego brwi były lekko zmarszczone. Oczywiście, ktoś, kto nie obserwował go od dłuższego czasu nawet nie zauważyłby różnicy, ale z powodu nagłej obses… nie, nie będzie tego nazywał obsesją, ale... fascynacją detektywem, ciężko było nie zauważyć, że coś go drażni.

Raito zastanowił się, czy jest to powodowane wydarzeniami ostatniej nocy. Miał nadzieję. Nie chciałby być jedynym, który próbuje przeskoczyć problemy powodowane przez własną seksualność. Wzdrygnął się. Boże, kiedy to się zaczęło?

Kiedy go pierwszy raz pocałowałeś, głupku, zachichotał jego wewnętrzny głos. Zaczął się już nudzić głosem logiki, który zakopał się obrażony gdzieś z tyłu jego umysłu. A ten drugi wciąż mówił mu oczywiste rzeczy, które mógłby spokojnie sam wydedukować. Oczywiście, były rzeczy o których po prostu wolałby nie myśleć, ale wciąż… A właściwie dlaczego kłóci się z samym sobą? Powinien patrzeć na znaki.

Zegar na korytarzu wybił dwunastą. Raito potrząsnął głową, zastanawiając się kiedy przeniosą śledztwo na górę. Na górę… jego umysł powędrował z powrotem. Obserwować L. To było jego zadanie na teraz.

Spojrzał na detektywa kącikiem oka, szukając znaków, o których już wiedział. Drganie jego wargi jeszcze się nie zaczęło, więc najwyraźniej nie był w depresji z powodu sprawy. Jednak jego policzki były dziwnie zarumienione, różowy odcień kontrastował z bladą cerą. Raito znowu odciągnął swój umysł od dowolnego miejsca, w które zamierzał powędrować.

Nagle L przemówił, wyrywając Raito z zadumy. „Przenosimy śledztwo na górę, Raito-kun."

Północ. Och, jak chłopak nauczy się nienawidzić tej pory.

Trzy godziny później – Raito przestał pracować po pierwszej – L nazwał to nocą, jego twarz w dalszym ciągu miała dziwny, różowy kolor. Raito uskuteczniał poważną obserwację przez te dwie godziny i doszedł do dwóch wniosków: 1) cokolwiek drażniło detektywa, było wystarczająco poważne, by zabarwić jego skórę na różowo, i 2) Raito był niemal w stu procentach pewny, że odnosiło się to do zeszłej nocy. Podążył za L do sypialni, świadomie omijając łóżko by uniknąć powtórki.

Tak jakbyś jej nie chciał, parsknął głos, który Raito postanowił ignorować, gdy L go rozkuwał.

Raito podszedł do parawanu, łapiąc rąbek swojej koszuli i zdejmując ją. Rzucił ubranie na podłogę – w tym momencie nie przejmował się czystością – i podszedł do szafy z ubraniami. Szperając w szufladzie, skrzywił się, gdy nie znalazł znajomego materiału swojej koszulki do spania. Kopiąc bardziej nerwowo, wyciągnął drugą szufladę – był w końcu w połowie nagi – aż zrezygnowany odwrócił się do L.

„Ryuuzaki, gdzie jest moja koszulka?"

L podniósł brew i popatrzył wymownie na podłogę, gdzie przed chwilą zrzucił dzienną. Raito drgnął.

„Nie ta. Ta, w której śpię."

L w dalszym ciągu gapił się na koszulę na podłodze, marszcząc brwi. Spojrzał na Raito i stwierdził, „Jeśli nie możesz znaleźć tej, w której śpisz, po prostu użyj znowu tej drugiej."

Raito wzdrygnął się. Nie będzie nosił tej koszuli dwa razy – zaraz, dlaczego tak mu na tym zależy?

L powiedział na głos jego myśli, „ Nie rozumiem czemu się przy tym upierasz, Raito-kun. To jest koszula, więc powinieneś ją nosić, bez względu na to czy jest noc czy dzień. Prawda?"

Raito zgryzł zęby. W porządku, jeśli L ma ochotę cwaniakować, to on pójdzie spać bez koszuli. Ta myśl posłała jego przemęczony umysł w dziwne miejsce, a on zamknął oczy by zachować kontrolę. Nie, nie dziś. Proszę, nie dziś.

„W porządku." Pomaszerował do łóżka i opadł na nie, ignorując spojrzenie L. Tak, wiedział, że nie nosi koszulki. Tak, wiedział, że L gapi się na niego. I tak, wiedział, że dziś nie zaśnie. Znowu. Niech to szlag.

Chłopak przewrócił się na bok, plecami do L. Mógł przynajmniej udawać.

Raito obudził się rozdrażniony. To nie był pierwszy raz, gdy jego temperament dawał o sobie znać, ale pierwszy, gdy detektyw miał coś wspólnego z jego nagłymi zmianami nastroju. Łańcuch dzwonił jak poirytowany wąż między nimi, L podskakiwał za każdym razem gdy Raito się poruszył. Drużyna zauważyła też, że Raito zdaje się warczeć na wszystkich i wszystko, co nie jest młodym detektywem. W końcu Ryuuzaki zarządził przerwę, ale nie zanim pewna gotycka księżniczka wpadła w sam środek grupy.

„Raito-kun!"

Raito zesztywniał, przygotowując się na to, co zaraz miało się zdarzyć. Misa owinęła swoje ramiona wokół jego szyi, odcinając mu dopływ tlenu. Odczekał pięć sekund zanim ostrożnie wyplątał się z niej i umiejscowił ją obok siebie. Cała drużyna odetchnęła z ulgą.

„Witaj, Misa. Jak się masz?"

„Ach! Cudownie, Raito-kun! Idziemy na randkę?" spojrzała na niego z uwielbieniem. Mógłby przysiąc, że jej oczy błyszczały. Raito zerknął na L, który w dalszym ciągu patrzył w dokumenty. Oczywiście, nie zdawał sobie sprawy, że to tylko gra. A może tak? Cóż, na początku tak nie było. Raito nie był zaskoczony, gdy obudził się, w dalszym ciągu bez koszulki, za to z oczami L wlepionymi w jego nagą pierś. Ale chciał w jakiś sposób przetestować detektywa. Dlaczego nie zrobić tego tu i teraz?

„Mam mnóstwo pracy…" zaczął Raito.

„Ale, Raito-kun! Przecież niedawno wszedłeś ze szpitala! Możesz spędzić trochę czasu na zewnątrz, z Misą, tak?"

Cudownie. „Misa, wiesz, że nie mogę. Jak Ryuuzaki całkowicie jasno powiedział, Kira nie śpi."

Misa odwróciła się do L, ręce na biodrach pokazywały czystą determinację. Pomaszerowała do niego i zaczęła szturchać go w pierś, podkreślając każde słowo uderzeniem w żebra.

„Trzymasz Raito-kun zamkniętego całe dnie, całe tygodnie! Nie widzi Misy; nie widzi światła dnia; został nawet wysłany do szpitala z twojego powodu! Misa nie rozumie, dlaczego to robisz! On jest chłopakiem Misy, i powinien z nią robić chłopakowe rzeczy!"

Raito nie mógł powstrzymać uśmiechu na widok całkowitego zagubienia widniejącego na twarzy L. Było tak inne od jego zwykłej, stoickiej maski.

„Amane-san, wiesz, że nie mogę zostawić Yagami-kun bez nadzoru," wyjaśnił cierpliwie, drgając gdy jej palec znowu dźgnął go pod żebro.

„ Raito-kun będzie pod nadzorem Misy!" uśmiechnęła się dziko do Raito, który nagle miał ochotę uciekać.

Coś przypominającego odrazę przemknęło przez oczy L. „Amane-san. Nie."

Spojrzała na niego i jeszcze raz szturchnęła jego pierś, nieco mocniej niż przedtem, powodując, że skurczył się w sobie. Obróciła się z nadąsaną twarzą, porywając rękę Raito.

„Misa nie przyjmuje od ciebie rozkazów, Ryuuzaki! Misa zabiera Raito-kun na zewnątrz, a jeśli to znaczy, że też idziesz, to niech tak będzie!" i zaczęła holować obu chłopców do drzwi.

Raito poddał się. Nie zostawiono mu wiele wyboru. Nie mógł zatrzymać schizofrenicznej, morderczej dziewczyny opętanej pragnieniem spędzenia z nim czasu sam na sam. Poza tym był całkiem zadowolony na myśl o wyjściu na dwór. L szarpał z furią za łańcuch, bezskutecznie próbując opanować pozostałą dwójkę. Misa rzuciła mu uśmiech tryumfu zanim otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz.

L poddał się i dołączył do Raito, rzucając mu wściekłe spojrzenie i syk „Żadnego snu dziś w nocy, Raito-kun."

Raito westchnął i wymamrotał „Tak jakbym miał go mieć, tak czy inaczej."

Ryuuzaki najwyraźniej go nie usłyszał, a Raito schował ręce do kieszeni. Misa przykleszczyła się do niego, jej policzek pocierał o jego ramię, w górę i w dół. L szedł z jego drugiej strony, ogniwa łańcucha szurały po betonie gdy ruszyli w dół zatłoczonego chodnika. Chłopak zrezygnował z odrzucenia od siebie Misy, odcięcia sobie drugiego ramienia, łączącego go z L i ucieczki z powrotem do budynku. Nagle jego plan mający na celu odrobinę wolności zmienił się w straszny bałagan. Utknął tu, z dwiema osobami które uważał za nieznośne, a to wszystko za chwilę wolnego. Choć nie miał by nic przeciwko spędzenia trochę czasu wolnego sam na sam z detektywem, minus Misa. Zaraz, nie, to nie jest sposób na wolność. Dobra, teraz tylko się zmieszał.

Został wydobyty ze swoich rozmyślań przez szarpnięcie łańcucha z jednej i szorstki uchwyt Misy z drugiej strony. Tłumiąc jęk, spojrzał na dwójkę i zauważył, że weszli w tłum.

Niestety, ściągali na siebie wiele dziwnych spojrzeń, głównie z powodu łańcucha łączącego go z L. Dwie dziewczyny minęły detektywa, natychmiast wyjmując komórki, powiększając ich upokorzenie. Plan Raito zamienił się w katastrofę.

„Więc, co Raito-kun chciałby robić?" zapytała Misa. Uwolniła jego ramię by iść przed nimi, ręce założone z tyłu. L rozejrzał się, jego oczy przykuły znaki sklepów.

Raito znowu wymruczał pod nosem, „Wrzucić waszą dwójkę do głębokiej, ciemnej dziury z kolcami?"

Ani jedno ani drugie chyba go nie usłyszało.

L przemówił nagle. „Za przestrogą, ja się nie zgadzam. Nawet bardzo się nie zgadzam. Jeśli cokolwiek pójdzie źle, zrzucam winę na ciebie, Yagami-kun."

Raito zaczął wesoło obmyślać rozmaite sposoby uduszenia detektywa.

Następna grupka gapiów przeszła obok nich, kamera została natychmiast wyjęta, najwyraźniej by nagrać połączonych chłopców. Raito zagryzł zęby. Jego nieudany plan plus zirytowany detektyw oznaczało coś, w co chłopak wolałby się nie zagłębiać. A dodając do tego Misę… To chyba nie będzie jeden z jego chwalebnych momentów.

„Cóż, Misa jeszcze nie jadła, więc Misa proponuje jedzenie!" ogłosiła dziewczyna, podskakując i klaszcząc w dłonie. Raito drgnął. Nie, nie rozszarpie jej na strzępy, a miał na to ochotę. Zostawi sobie swój plan na detektywa. Drużyna byłaby zbyt podejrzliwa, gdyby wrócił sam.

Restauracja oznaczała więcej ludzi, a to oznaczało więcej spojrzeń. L, oczywiście, zdjął buty i usiadł w swojej zwykłej pozycji zanim szturchnął widelcem swoją porcję. Raito ograniczył się do spoglądania z odrazą na własną tacę, a Misa była całkowicie pochłonięta swoją, ściągając na siebie jeszcze więcej spojrzeń, włączając w to obu chłopców. Jeszcze nigdy nie widzieli, żeby jadła z takim zapałem. Ale przynajmniej spojrzenia nie były już skierowane na nich. Dopóki L się nie poruszył.

„Yagami-kun, moje jedzenie nie jest satysfakcjonujące. Chodź." wstał, wkładając stopy w buty. Raito nie miał innej możliwości jak również wstać, potykając się za detektywem w drodze do łazienki.

Zdając sobie sprawę, że każde oko w restauracji zwraca się w jego stronę – oczywiście wybrali stolik na środku – Raito warknął, „Nie mogłeś poczekać do końca posiłku?"

„Nie słyszałeś, Raito-kun?" Ryuuzaki znowu używał jego pierwszego imienia. Tylko gdy byli sami, nigdy w towarzystwie. „Posiłek był niesatysfakcjonujący."

„Więc uważasz łazienkę za bardziej satysfakcjonującą?" Raito był rozdrażniony. To była najgłupsza rzecz jaką słyszał.

„Cóż, tak i nie. Planuję wydostanie nas z tej delikatnej sytuacji," wyjaśnił L, kładąc rękę na drzwiach. Spojrzał na Raito, który stał jak wmurowany.

„Co masz na myśli?"

„Mam Watariego na szybkim wybieraniu. Przyjedzie tu i zabierze nas do kwatery głównej. Chyba że, oczywiście, masz ochotę kontynuować to szaleństwo?"

Raito westchnął. Bez różnicy jak bardzo chciał być wszędzie tylko nie tutaj, otoczony spojrzeniami jak zwierzę w klatce, nie mógłby zostawić Misy sam na sam z plotkami i dziennikarzami. Poza tym zdał sobie sprawę, że cała restauracja widziała, jak wychodzą. A jeśli nie wrócą… Łał. Nie chciałby tego.

„Raito-kun? Tak czy nie?" zapytał L, trzymając telefon delikatnie w dwóch palcach.

„Na co?" Raito przełknął, solidnie besztając swój umysł. Było bardzo ważne, by przestał o tym myśleć. Z drugiej strony, są teraz z dala od wścibskich oczu. Nie, musiał pozostać spokojny! Sfrustrowane warczenie obijało się po jego czaszce, miał ochotę krzyczeć.

„Idziemy czy zostajemy w tym cyrku na trzy osoby? Chciałbym wrócić do moich dokumentów," oznajmił L, otwierając telefon. Młoda matka z dwojgiem dzieci przeszła obok, obserwując dwóch nastolatków z dezaprobatą. Raito drgnął.

„Czy moglibyśmy wrócić do stołu? Misa czeka" wysapał, przygnębiony. Detektyw podniósł głowę i schował telefon, podążając za posmutniałym chłopcem.

Przyciągnęli spojrzenia całej restauracji – znowu – a Raito spróbował to ignorować. Lepiej nie myśleć… Szarpnął Misę za ramię wyplątując ją z jej jednokolorowego jedzenia i pociągnął oboje do drzwi starając się nie patrzeć za siebie.

„Raito-kun? Czy coś się stało?" zapytała Misa, przechylając głowę. Raito nie odpowiedział. Był zajęty formowaniem muru wokół swojego umysłu, bariery odgradzającej ten przeklęty rynsztok. Nie będzie uczestniczył w rozmowie dopóki ta fortyfikacja nie będzie ukończona. Nagle poczuł ogromną ochotę by zacząć się maniakalnie śmiać. Zdusił tą chęć. Nie straci zdrowego rozsądku. Nie zrobi tego.

Szybko dotarli do głównego budynku, Raito sukcesywnie ignorował każde pytanie, każde spojrzenie rzucone w jego kierunku. Na schodach Misa przeskakiwała po dwa stopnie, osiągając szczyt przed chłopcami. Raito wlókł się z tyłu, niechętny do pracy, ale z chęcią przeszedł przez drzwi, z daleka od wścibskich oczu publiczności. Zauważył kamerę czy dwie – nie te niesione dla zabawy – śledzące ich trio, ale nie miał pewności. Jeśli on w łańcuchu będzie pokazany w wiadomościach –

„Naprawdę znajdę ciemną dziurę i wrzucę tam waszą dwójkę," wymamrotał mrocznie, dołączając do Misy i L na szczycie schodów. Zrezygnował i poddał się swojemu losowi.

Wystarczająco dziwne było to, że zaczął się już przyzwyczajać do tej części zabawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.