niedziela, 13 stycznia 2013

Ryzykowna gra LxLight cz.2


6:00 rano
Widzieliście wschód słońca od początku do końca? Nie? Musicie obejrzeć kiedy pomarańczowo-różowe promienie obejmują Twoje miasto i wybudza mieszkańców ze świata marzeń sennych. Siedząc na czarnym,skórzanym fotelu i popijając mocną kawę rozmyślałem nad moim krótkim jak na razie żywotem.Nie chciało mi się iść na dół z dwóch powodów.Po pierwsze: mało inteligentny Matsuda,który lekko szarpie mi nerwy.Nie żeby był całkowitym idiotom,ale nie wiele mi brakuje żeby nie wybuchnąć.A po drugie…Light.Po wczorajszym incydencie jakoś odechciało mi się nawet słodyczy co u mnie nie jest normalne.
-Ryuuzaki jesteś proszony na dół.
No tak Watari jeszcze jest.Zawsze postawi mnie do pionu.Ostatni łyk i już jestem za progiem.Ach! Zapomniałbym! Jeszcze parę krówek…tak na ,,czarną godzinę,,.
Soichiro siedział już na kanapie,wbijając we mnie wzrok.
-Light’a teraz nie będzie. Około 17 dopiero.
Spojrzałem niby od niechcenia na jego osobę i usiadłem na obracanym fotelu łapiąc w ,,przelocie,,lizaka.
I dobrze,że go nie będzie.A.. Mówiłem,że wymyśliłem genialny plan dzięki któremu będę go mieć na oku przez 24h? No to mówię.
-Liczba zgonów wzrosła Ryuuzaki! Musimy w końcu coś wymyślić!
-Spokojnie.Proszę podać mi raport,fotografie i truskawki.
Usłyszałem ciche westchnienie i wszyscy poszli po to co im kazałem.Cóż..z rana nie jestem miły.Chociaż według Light’a cały czas jestem nie miły i oschły..Nie ja teraz mam inne zajęcie i nie mogę zajmować się głupim chłopakiem,który jest Kirą na 97%! Ale coś nie daje mi spokoju…
-Light ma czekoladowe czy jasno brązowe oczy?
Wszyscy patrzyli na mnie jak na dziwaka choć już się z tym pogodziłem.
-No..można powiedzieć,że czekoladowe..a coś się stało?
Spytał ich szef z lekko drżącym głosem.
-Nie…czekoladowe? Hmm…a ja kocham czekoladę.

16:58

Przy piętnastej kawie zacząłem odczuwać lekkie zmęczenie.W końcu jestem tylko człowiekiem,więc gdy wszyscy byli gdzieś w pokojach prowadząc chwilowo swoje życie przymknąłem oczy i wtuliłem się w krzesło.
-Tęskniłeś Ryugaa?
Poderwałem się z krzesła,przewracając miskę z trzema truskawkami.Podniosłem głowę,a dokładnie centymetr od mojej twarzy były wielkie czekoladowe źrenice i z lekkim uśmiechem zlustrowały moje ciało.
-Hekhę..dobrze,że już jesteś.Musimy popracować.
Szybko zebrałem rzeczy z podłogi i podjechałem do niego.
Znów te perfumy…
-Spójrz wykres zgonów poszedł w górę..hmm..Kira wyraźnie miał zły dzień.
-Czemu tak sądzisz?
-Aż o 50% wzrósł słupek zabitych przestępców,więc na logikę musiał mieć zły humor.Może mu się ktoś naraził,albo..hmm..
-Jak było w szkole Light?
Jego źrenice rozszeżyły się,ale z ciepłym uśmiechem podsunął się bliżej,opierając dłonie na moim oparciu.Lekko cofnąłem się.
-Dziś miałem okropnie zepsuty humor. Przez pewnego faceta dostałem uwagę no i co za tym idzie pierwszy raz ktoś postawił mi pałę..
Co miał znaczyć ten chytry uśmieszek?No ktoś postawił…
-A..acha.Tak,tak przykro mi.
Musiałem się odwrócić jak najszybciej żeby nie zobaczył mojego głupkowatego uśmiechu,ale on trzymał mnie mocno i pochylił  się  nad uchem.
-A Tobie w szkole ktoś kiedyś postawił pałę?
Przez ciało przeszły mnie dreszcze.C..co to za podteksty są!
-N-nie nigdy.Byłem dobrym uczniem.
Uff..odsunął się.
-Usiądź normalnie L.
-Ale wtedy moje…
-Proszę.
I te oczy..przemogłem się i wyprostowałem nogi.Dziwnie się tak siedzi.
-No i?
Hej,hej! Co Ty..?!
-Weź kolano!
Właśnie aktualnie jego kolano było pomiędzy moimi nogami,a on sam zbliżył się do mojej szyi i liznął ją od obojczyka po ucho,wolno i dokładnie.
-L-Light? Co Ty robisz? Skończ,bo zaraz kończy się przerwa…
Nic.Zero reakcji pozytywnej.Usłyszałem chichot i poczułem,że kolano właśnie przyciska mnie do fotela.Jakby chociaż opierał się o co innego…
Jęknąłem cicho i spojrzałem jak namiętnie gryzie mi skórę zostawiając czerwone plamki.To wszystko wzbudziło we mnie dziwne uczucie w podbrzuszu..podnieciłem się?! Ja?!
Och..w końcu zabrał to kolano.
-Skończyłeś się bawić?
Spytałem lekko zły,strącając czarny kosmyk z oczu.
-Nie.
Jego głos brzmiał tak poważnie i..drapieżnie.
Zacisnął dłoń mocno na moim kroczu i z pewnej odległości patrzył jak mnie męczy…
-Light! przestań…
W tym momencie moja duma i godność została mi brutalnie zabrana i zdeptana.Przez to uciskanie było mi tak gorąco,że na pewno byłem czerwony.Zacisnąłem palce na fotelu tak mocno,że zbielały i wypchnąłem mimowolnie biodra.Ciężko dysząc prawie doszedłem gdy zabrał rękę i musnął ustami mój rozgrzany policzek.
-Jesteś słodki.
W szoku siedziałem tam i wybałuszyłem na niego oczy.
-O Light jesteś! wspaniale! dwóch geniuszy już mamy! R-Ryuuzaki?
Wiedziałem jak wyglądam..chciał mnie upokorzyć!
-Przepraszam na moment..
Wręcz wybiegłem z sali co łatwe nie było gdy coś dużego ci przeszkadza.. .Zamknąłem drzwi na kluczyk i rzuciłem go na łóżko,a sam usiadłem na podłodze normalizując oddech i całe ciało.
Wdech,wydech,niezliczona ilość krówek i jest dobrze.Powoli schodzę na dół.Oczywiście pewne natrętne oczy wlepiły się we mnie szukając oznak załamania lub czegoś w tym stylu.

00:01

Jak już wcześniej mówiłem jestem załamany talentem Matsudy.Wpakowanie się w kłopoty to jego specjalność.Ciężki dzień za mną,a przede mną jeszcze cięższa rozmowa z Light’em i spółką.Musze powiedzieć im o mym jakże genialnym planie!
-Ryuuzaki jaki był twój ulubiony przedmiot w szkole?
Coś się uczepił tej szkoły!
-Matematyka,chemia,fizyka czyli przedmioty ścisłe.
Z uwagą śledziłem poczynania Kiry na monitorze nie patrząc na natręta i coraz bardziej myślę,że to jednak on nim jest.Nabrałem na małego lizaka serek waniliowy i wsunąłem sobie do ust,oblizując je.
-Wiesz…-usiadł na fotelu obok mnie,przysuwając się-ja też lubię przedmioty ścisłe,ale najbardziej biologię.
-Yhym.
-Nie uważasz,że anatomia człowieka jest interesująca?
-Light! Czy to ważne? Pamiętaj,że zajmujesz się sprawą KIRY.
-Co miałeś z biologi?
Jak z dzieckiem,a niby taki inteligentny!?I czemu porusza tematy związane z…
-Cztery albo trzy…nie wiem,nie pamiętam..
-Oj,cienko…
Pokręcił głową,zamiatając prostymi kosmykami swoich miękkich włosów.Nagle wyrwał mi babeczkę i sam ją zjadł,wyjmując banana z plecaka.
-Zdrowsze jest.
Wybełkotał i wcisnął mi w ręce.Nie zręcznie było mi go jeść gdy blondyn patrzył na każdy ruch moich warg,a do tego to co się dzisiaj stało..więc owoc ten tylko z jednym mi się kojarzył.
A co to?! Co się…
-Zejdź,zejdź ze mnie!
Czemu on tak lubi moje kolana…Ogarnęła mnie chwilowa panika,która zaraz ustąpiła rozumowi.
-Co chcesz Light-kun?
Zmarszczył brwi i przysunął się cicho mrucząc.
-Jesteś zły? Nie mów do mnie ,,Light-kun,,…
Cofnąłem się bardziej gdy zbliżył twarz do mojej.Najpierw liznął me wargi ,aby potem cmoknąć i w końcu wpić się w nie przytulając do siebie.Oczy miałem otwarte szeroko jak sowa przez cały czas i na moment zdrętwiałem.Po jakimś czasie zrobiło mi się głupio,że tylko on mnie całuje,więc zerkając lekko na jego usta  starałem się odwzajemnić pocałunek.Z nikim się nigdy nie całowałem,więc kompletnie nie wiedziałem co robić.Poczułem,że zaczął drżeć nie naturalnie i mocniej zacisnął powieki.Uśmiechnął się i w końcu zaczął się śmiać.Głośno i melodyjnie.
-Jakie to urocze,że pomimo iż masz 25 lat nigdy nie całowałeś się i jeszcze mylą ci się strony…
To zrozumiałem pomiędzy wdechami po wielkim wybuchu śmiechu.Śmiał się ze mnie.Wcale mu się nie dziwie.
-Ja…ja już idę.Dobranoc Light-kun.
-Mówiłem..ehh…dobranoc L.
Znów wbiegłem na schody i wpadłem do zaciemnionego pokoju.Upokorzył mnie znowu!
Otworzyłem szufladę w której błyszczały metalowe kajdanki…czy to dobry pomysł?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.