czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział 5


Gra z intelektem

Raito osunął się na swój fotel, litery odbijały się w jego oczach. Ekran pokazywał mu najnowsze doniesienia o ofiarach Kiry, ale co w tym nowego? Minęło pięć dni, odkąd został zwolniony ze szpitala, a dziś był pierwszy dzień jego powrotu do pracy. Ojciec nie pozwolił mu dołączyć do śledztwa, zanim nie odzyska choć odrobiny energii, ale tak czy inaczej Raito niewiele spał, martwiąc się czymś tak trywialnym i nieważnym, że nie powinien nawet myśleć o dodawaniu tego do wciąż rosnącej listy zmartwień.

Pocałunek.

L siedział obok niego, układając kostki cukru jedną ręką, pisząc drugą. Mały widelczyk wystawał mu z ust, a jego podkrążone oczy były przyklejone do niebieskiego ekranu przed nim. Wydawał się niewzruszony czymkolwiek, co Raito robił w trakcie choroby, ale chłopak nie obserwował go już od jakieś czasu, więc nie był pewien.

Patrzył na te smukłe palce przenoszące kostki cukru z punktu A do punktu B niemal bezmyślnie, a jego wzrok powędrował wzdłuż ręki L do jego twarzy. Widelec poruszał się w górę i w dół, a Raito wiedział, że L porusza nim wokół języka. Dlaczego sprawiło to, że zadrżał? Wyrzucając wszystkie brudne myśli z umysłu, pozwolił swoim oczom wędrować po twarzy L, zatrzymując je w końcu na grubym kosmyku włosów, który odłączył się od reszty i owijał wokół jego oka.

„Yagami-kun, zapewniłem nam miejsce odpowiednie do pracy nad śledztwem, ale ty wydajesz się mylić jego priorytety. Proszę, zwróć swój wzrok na ekran zamiast na moją osobę." wycedził L, sowie oczy zerknęły na niego. Widelec został wyjęty z jego ust i zanurzony w ogromnej porcji ciasta z truskawkami, którą detektyw wygrzebał z mini-baru. Raito mrugnął i przeniósł swoją uwagę na komputer. Była trzecia siedemnaście rano, a L powinien zdawać sobie sprawę, że Raito nie robi nic od dwóch godzin i piętnastu minut. Nigdy nic nie robił po pierwszej. Ale tak właściwie, to czy L kiedykolwiek zwracał na to uwagę?

„Ryuuzaki, czy moglibyśmy odpocząć przez resztę nocy?"

Wyszukana odpowiedź:

„Nie."

Raito westchnął, naciskając myszkę. Klikając na losowe dokumenty pozwolił im pojawiać się na ekranie zanim jego umysł znowu gdzieś zawędruje. Jeśli nie pozwoli swoim oczom zjeżdżać z ekranu, może L nie domyśli się, że rozważa wydarzenia z czasu swojej gorączki. Pamiętał każdy szczegół pocałunku z lodowatą jasnością, choć nie mógł dokładnie przywołać każdego szczegółu snów. Pamiętał prawie wszystko, ale były też zamazane fragmenty. Wiedział, że śmierć L była zawsze nieuchronna lub nawet już się wydarzyła. To, w połączeniu z niektórymi kluczowymi elementami fabuły kżdego snu dawało zbyt mało. Nie pamiętał podstaw, ani dlaczego mu się to przyśniło. Czy tylko reakcja na śmierć L była temu winna?

Jego ręka poruszyła się, kursor najechał na jeden z ukrytych pasków na ekranie i otworzył okno. Zerkając na kompana, by upewnić się, że jest zajęty pracą, Raito zaczął grać.

Chwilę później:

„Raito-kun, powinieneś podwyższyć stawkę o trzy tysiące."

Raito podskoczył, zerkając na L, który teraz siedział zaraz obok niego. Przełykając głośno w odpowiedzi na ten bliski kontakt – L był na wyciągnięcie ręki – powrócił wzrokiem do ekranu i podwyższył stawkę.

„Nie wiedziałem, że preferujesz pokera w pracy, Raito-kun." wymamrotał L, patrząc na grę.

„Zwykle tego nie robię. Choć tej nocy miałem nadzieję na coś nadzwyczajnego." odpowiedział Raito. Przygryzł język w momencie, gdy słowa opuściły jego wargi, jego umysł tańczył wokół obrazów, których wolałby nie widzieć. Mentalnie spojrzał z wściekłością na tę część jego umysłu, odpychając ją w kąt.

Kliknął i poczekał na rozdanie, napięty ze względu na to, jak blisko był detektyw. Dlaczego L nie odsyła go do pracy? Coś było nie w porządku…

„Postaw wszystko," nagle powiedział L, jego kciuk naciskał na dolną wargę. Raito uniósł brew. „Pozostali najprawdopodobniej blefują," wskazał na dół ekranu, „ona ma parę, mniejszą od dziesiątek. A on," wskazał na lewą stronę Raito „ma tylko jedną kartę pasującą do koloru i wyższą, królową. Nie przebije cię. Wejdź zza wszystko." L podsunął się bliżej.

„Przegrasz wszystkie moje pieniądze - "

„Pozwolę ci spać. A teraz wejdź za wszystko."

Raito westchnął i kliknął, zastanawiając się, dlaczego L na to pozwala. Czy to sztuczka? Jego umysł znowu rozpoczął nowy temat, tym razem, bogu dzięki, nie brudny. Jeśli to następny podstęp, by zdobyć dowód, że on jest Kirą – nie, L użyłby czegoś bardziej wyrafinowanego.

Tylko jedna z dwóch osób podjęła jego wyzwanie, a z trójką wiedział, że wygra. Zerkając na L zauważył, że detektyw nie patrzy na ekran, ale na niego. W jego oczach było coś dziwnego, coś, czego Raito nie mógł określić.

„Wygrałeś. A teraz wracaj do pracy." L odepchnął się stopą od biurka, przesuwając swój fotel na miejsce. Jego włosy zakryły oczy, nie dopuszczając Raito do wglądu w jego emocje. Chłopak zaklął cicho pod nosem i wrócił do dokumentów.

„Ryuuzaki, czy w pokoju jest coś do jedzenia?"

„Raito-kun, unikasz pracy jak zarazy. Twoje zachowanie wraz z twoją nagłą awersją do wszystkiego, co dotyczy śledztwa podniosło prawdopodobieństwo, że jesteś Kirą do siedmiu procent."

Raito przewrócił oczami. Znowu?

„Nie jestem Kirą. Przegapiłem obiad, a teraz jestem głodny. Czy to wystarczająco dobre wytłumaczenie?"

„Nie. Jedzenie jest w lodówce, w tym kierunku," L wskazał na telewizor po drugiej stronie pokoju. Oko Raito drgnęło. To było znajome uczucie, a nie drgało od tygodnia. Wstając, ruszył w kierunku telewizora, ale został zatrzymany gdy L szarpnął go z powrotem za łańcuch. Raito obrócił się i wbił w detektywa rozwścieczone spojrzenie.

„O co chodzi, Ryuuzaki?"
„Powiedziałem, że twoje wytłumaczenie mnie nie satysfakcjonuje, w związku z czym nie możesz opuścić stanowiska pracy." oznajmił L, przyjmując spokojnie jego wściekły wzrok.

Raito poczuł drgnięcie drugiego oka. W porządku, jeśli tak chce to rozegrać, to on wciąż miał jedną kartę, która całkowicie rozbroi detektywa.

„Niedawno zostałem zwolniony ze szpitala. Nie spałem wystarczająco długo, nie mówiąc już o jedzeniu. Nawrót choroby stał się prawdopodobny," wyjaśnił Raito, patrząc w oczy L. Zobaczył poczucie winy przemykające się przez nie, ledwie zauważalne. Dobrze. Poczucie winy nie było czymś, co pierwszy lepszy człowiek może tak po prostu zignorować. Z drugiej strony, nie miał stu procent pewności, że L był istotą ludzką, więc taka taktyka mogła nie zadziałać na detektywa.

„W porządku, Raito-kun." L wygramolił się z fotela i podążył za nim przez pokój, patrząc z niecierpliwością, jak chłopak grzebie w lodówce.

„Tu nie ma nic jadalnego!" wykrzyknął, patrząc na L. Detektyw kucnął obok niego, wciskając głowę w wąską przestrzeń między Raito a lodówką, by spojrzeć do środka. Raito poczuł, że jego twarz płonie ze względu na tą niespodziewaną bliskość. Nie będzie w stanie dłużej znosić czegoś takiego. L podniósł rękę, przypadkowo ocierając nią o jego ciało i zaczął szperać w chłodziarce. Raito zamknął oczy, starając się każdą komórką swojego ciała ignorować uczucia, jakie detektyw w nim wzbudzał. L, niech cię szlag.

„Raito-kun?" chłopak zamrugał, zdając sobie sprawę, że detektyw coś do niego mówi. Trzymał w ręku coś w rodzaju cukrowego prostokąta. „Gwałtowna bladość na twojej twarzy sugeruje, że prawdopodobieństwo nawrotu wzrosło o sześćdziesiąt trzy procent. Może powinieneś odpocząć?"

Raito przełkną ciężko i odebrał prostokąt od L, zerkając na niego. Cokolwiek to było, nie wyglądało mu na jedzenie. Po tych wszystkich latach, po raz pierwszy był zaniepokojony perspektywą posiłku.

L wstał, pociągając za sobą Raito. Zapisał dane na obu komputerach i zawlókł go w stronę sypialni, podnosząc przy okazji swój laptop. Raito wyrzucił prostokąt do kosza zanim opuścił pokój, wiedząc, że to będzie jedna z takich nocy.

Gdy wrócił ze szpitala, musiał siedzieć w swoim pokoju, co oznaczało, że L musiał siedzieć w swoim pokoju. Oczywiście, niezbyt mu się to podobało. Opiekowanie się jedynym podejrzanym w sprawie seryjnego morderstwa w czasie choroby nie było czymś, o czym apewne myślał, gdy ich ze sobą skuwał. Więc kiedy Raito wiercił się, próbując zasnąć, L pisał na laptopie, siedząc po swojej stronie łóżka i wypełniając pokój niebieskim światłem. Raito został zredukowany do mamrotającego przekleństwa bagażu na łóżku.

Opadając na materac, schował twarz w poduszce, zanurzając się w miękkim materiale. Łóżko wgłębiło się na miejscu obok niego, a on obrócił lekko głowę zerkając na detektywa. L gapił się w przestrzeń, całkowicie ignorując obecność Raito. Jego oczy były pełne wewnętrznego zmieszania, choć jego twarz zdradzała tak mało emocji, z wyjątkiem drgającego leciutko policzka przy ustach. Raito patrzył, jak detektyw podnosi dłoń do ust, łapiąc delikatny paznokieć zębami. Wspomnienie o zębach L łapiących jego wargę w ten sam sposób nieproszone przeleciało przez jego głowę, a on poczuł, że się rumieni. Dobrze, że twarz miał zakrytą poduszką i włosami.

„Raito-kun, co pamiętasz ze swojej gorączki?" nagle zapytał L, podnosząc głowę w jego kierunku. Raito mrugnął. A to skąd się wzięło?

„Aby być szczerym, bardzo niewiele. To, co pamiętam, wolałbym zapomnieć, a reszta to tylko splątana masa wrażeń. Dlaczego?"

L potrząsną głową, ale zatrzymał ją w połowie ruchu. „Zawahałeś się."

Raito przełkną, wyglądając na L spod grzywki. Detektyw obserwował go przez swoją własną, unosząc brew. „Co miałbym ukrywać, Ryuuzaki?"

„Wszystko," L okręcił się tak, że siedział teraz dokładnie naprzeciw niego. „Jak już powiedziałem w szpitalu, demony gorączki zawierają w sobie okruchy prawdy."

Raito zmarszczył brwi. Miał mdlące wrażenie, że L po prostu stara się zmusić go, by powiedział, że pamięta sen o byciu Kirą i to, że L umierał w każdym jego koszmarze. Nie był zbyt zachwycony tym pomysłem, szczególnie, że z każdego snu budził się z krzykiem lub płaczem. Cholera, raz nawet obudził się, by pocałować doprowadzającego go aktualnie do szału detektywa. Szlag, znowu się zarumienił.

„Jak już powiedziałem, większości nie pamiętam." Raito obrócił twarz całkowicie do poduszki, tłumiąc słowa. „Czy możemy iść spać?"

„Twoje unikanie tematu wiedzie mnie do konkluzji, że kłamiesz, Raito-kun. Co pamiętasz?"

Raito zacisnął zęby. Nie, nie powie, że pamięta pocałunek. Nie, nie przyzna, że pamięta bycie Kirą. I nie, nie powie, że L zginął w każdym z jego snów. Nie zrobi tego.

„Nic."

„Wahanie."

„Przestań mnie drażnić."

„Przestań kłamać."

„Cholera, Ryuuzaki, nie mam ochoty o tym rozmawiać!" wykrzyknął Raito, odrzucając poduszkę. Spojrzał ze złością na L, który odwzajemnił jego wzrok.

„Poczucie winy"

„Nie czuję się winny."

„Co pamiętasz?"

„Wszystko, w porządku?" warknął, rzucając się na detektywa. „ Pamiętam każdy detal! Pamiętam zniszczone miasto; pamiętam zamaskowane postacie; pamiętam głosy; pamiętam ciebie, upadającego na ziemię; pamiętam łańcuchy; pamiętam windę; pamiętam jak twój czas się kończył; pamiętam apartament; pamiętam ciasto; pamiętam sejf; pamiętam rocznicę twojej śmierci; i pamiętam, że cię pocałowałem! Czego jeszcze ode mnie chcesz?"

Udało mu się przyszpilić L do łóżka, ręce po obu stronach jego głowy. L patrzył na niego w zaszokowanym milczeniu, palce rozstawione naprzeciwko jego torsu. Raito spojrzał mu w oczy, szukając czegoś. Zobaczył mieszaninę szoku i niepewności. Nic, co mógłby użyć. Dlaczego ten doprowadzający do szału detektyw tak go pociągał? Dlaczego mu pozwolił? Co było w L takiego, że jego krew wrzała, zarówno w przyjemny jak i bolesny sposób?

„Dlaczego zawsze musisz wiedzieć?" wyszeptał Raito, zamykając oczy i wypuszczając delikatnie powietrze. Jego głowa opadła, a on znów otworzył oczy, patrząc dokładnie w źrenice detektywa. „Moje sny przerażają mnie; czyżbyś nie słyszał moich krzyków? Wszystko w nich, wszystko uderzyło zbyt blisko serca. I ty. Zawsze byłeś w moich snach. I byłeś martwy."

Następna emocja przemknęła przez twarz detektywa, tym razem był to strach. Raito odetchnął, znów zamykając oczy, by przypomnieć sobie bolesne uczucie. Pamiętał Kirę przejmującego władzę nad nim, pamiętał wyglądanie z krańca włąsnego umysłu na L wychodzącego z cieni, niepewnego, tylko po to, by złapać się za serce. Ból, który wtedy poczuł był stanowczo zbyt realny. Bez względu na to jak bardzo detektyw go denerwował, Raito nie byłby w stanie go skrzywdzić. Agonia na jego twarzy, nawet jeśli nieprawdziwa, była czymś, co bał się przywołać.

„Raito-kun…" odetchnął L, przyciągając jego uwagę. „Czy widziałeś Kirę?"

Tak. Odebrał mi wszystko. Zabił cię. Odebrał mi ciebie.

„Nie."

Uchwyt L na jego koszuli zacisnął się lekko. Raito otworzył oczy, zapatrzył się te północne jeziora, znowu szukając czegoś, jakiejś bliskości. Zamiast tego znalazł tą samą niepewność, zmieszaną z czyś jeszcze.

„Ty również…" zaczął L. Zatrzymał się by przełknąć, oczy spuścił w dół. Raito uniósł głowę, czekał, „powiedziałeś też, że pamiętasz coś jeszcze. Chciałbyś nad tym... popracować?"

Znajomy węzeł związał się w jego żołądku, zamieniając całe jestestwo Raito w płomień. Czy L naprawdę poprosił go o pocałunek? Czyżby dostał następną szansę? A może to tylko prosty test, wystawiony przez kogoś przerażonego wizją własnej śmierci? Spojrzał na detektywa i przełknął ślinę, gdy jego racjonalna część kopnęła go mocno. L nigdy nie miał kontaktu z innym człowiekiem, nigdy nie był nawet w pobliżu związku. Dlaczego Raito miałby teraz rozpocząć coś, co mogłoby prowadzić zupełnie nie tam, gdzie chciał? Jednak mała część jego umysłu popychała go, namawiała. Jeden prosty pocałunek. To nie jest niebezpieczne. A Raito zawsze może to zwalić na niedobory snu albo nawrót choroby, prawda?

Napięcie między nimi wzrosło, Raito opuścił się, oczy w połowie zamknięte. Jego wewnętrzny racjonalista walczył brutalnie, nakazując mu ucieczkę z tego bałaganu, zanim zrobi z siebie głupca. Ale znowu, druga część jego umysłu odciągnęła go, patrząc jak Raito zmniejsza dystans między nimi i przyciska usta do ust detektywa.

Było dokładnie tak, jak pamiętał. Wargi L były miękkie, uległe. Delikatny oddech uciekł z jego ust, ale Raito nie wykorzystał okazji. Nie chciał zbytnio przyśpieszać.

Nagle wszystko się zmieniło.

L zacisnął jedną rękę na materiale koszuli Raito, drugą rękę wplątując w jego kasztanowe włosy, jak zrobił to tej nocy, nie tak dawno temu. Jego wargi poruszyły się, z początku nieśmiało, jakby sprawdzając, czy to dzieje się naprawdę. A potem zaczęła się walka o przywództwo.

Raito był zaszokowany. Oczywiście, L i on oboje mieli skłonności do dominacji, ale L nigdy nie był w prawdziwym związku; cholera, najprawdopodobniej nawet nigdy nikogo nie całował! A teraz czarnowłosy detektyw próbuje przejąć to, co Raito sam zaczął? Nagle stał się niepewny. Bo co on właściwie zaczął? Czy będzie w stanie skończyć to, zanim wysunie się spod kontroli?

Nie przerwiesz tego. Tyle to sam wiesz, wyszeptał jego wewnętrzny głos, delikatny powiew pośród jego skłębionych myśli. Wiedział, że to prawda, a mimo, że tak bardzo nie lubił przegrywać, wiedział również, że w tym momencie L ma nad nim przewagę, bo jego umysł opuściła cała logika.

Raito uświadomił sobie, że przegrywa walkę. Z jakiegoś powodu L wydawał się dużo bardziej doświadczony niż wcześniej myślał. Nie mógł tego tak zostawić. W końcu naprawdę nie znosił przegrywać.

Nachylając usta, pogłębił pocałunek. Dziwne uczucie przesunęło się przez jego ramiona i plecy, delikatne igiełki bólu wbijające się w zakończenia nerwowe. Utrzymywał się nad L, jego usta przy ustach detektywa w cudownym połączeniu, ale jego stawy przeklinały go za nie osunięcie się na L gdy rozpoczął się pocałunek. Tak samo jego płuca. Powietrze nagle zaczęło być materiałem pierwszej potrzeby.

Przełamał pocałunek z żalem, wciągał ogromne hausty powietrza. Teraz trudniejsza część. Cóż, właściwie mógł ignorować fakt, że właśnie zadziałał powodowany swoimi hormonami, albo mógł wrócić do tego, co działo się przed pocałunkiem. Boże, całował się z detektywem już dwa razy! – choć pierwszy raz zdarzył się, gdy był niedysponowany z powodu choroby, więc nie powinien się liczyć. Jednakże…

Głos L odciągnął jego uwagę od zmąconych myśli, „Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy, gdy wchodziliśmy do pokoju, Raito-kun. Jednak…" urwał, jego ręce wciąż wplątane były we włosy Raito i w materiał jego koszuli. Chłopak czekał, wabiąc go oddechem, niepewny dlaczego się tak denerwuje. L potrząsnął głową, spojrzał na Raito niezwykle jasnymi oczyma. „Chciałeś iść spać, prawda?"

Raito zbuntował się. Nie. Ma. Takiej. Opcji. Właśnie wyłożył jasno swoje uczucia, a ten – ten zimny drań miał czelność udawać, że nic się nie stało? Powstrzymał się od uduszenia detektywa. Jeśliby nad tym chwilę pomyśleć, to wciąż on był na górze, która to myśl pociągnęła za sobą miliony innych, tym razem niezbyt czystych. Raito zaklął w myślach zanim odepchnął się od detektywa. L przesunął się do pozycji siedzącej zanim spojrzał na niego. Chłopak uniknął jego spojrzenia i odwrócił się. Znowu został zbombardowany przez obrazy, wśród których raczej wolałby nie zasypiać.

Cholera.

Wstał, westchnienie opuściło jego wargi. Powinien się przygotować. Wciąż miał spać w tym samym łóżku co L – Boże, te myśli! – a nie mógł pozwolić by coś tak mało ważnego – tak, właśnie, - jak pocałunek tak nim wstrząsnęło. Jego umysł wyzywał go, nazywał go głupcem, gdy jego racjonalna część wywracała oczami wykrzykując z tryumfem 'A nie mówiłem?'. Doprowadzał sam siebie do szału. Kiedy zaczął mieć takie problemy ze skupieniem się?

Czyjeś palce nagle dotknęły jego dłoni, wzdrygnął się. Obrócił głowę, rdza jego oczu zatopiła się w północy innych, palce kontynuowały wędrówkę po jego ręce, badając każdą kostkę, każde wgłębienie, dochodząc do przestrzeni pomiędzy kajdankami a jego nadgarstkiem. Dreszcz przebiegł w dół kręgosłupa, jego oczy nie opuszczały hebanowej szarości pożerającej jego wzrok. Chłód metalu kontrastował z nagle gorącą skórą, chłodne palce przesuwały się wokół niego delikatnie, powodując kolejne dreszcze.

Delikatne kliknięcie, poprzedzane uderzeniem kajdanek o ziemię wyrwało Raito z niemal elektryzującego kontaktu. Opuszczając wzrok, przeszedł w kierunku parawanu, nie pozwalając sobie na obejrzenie się. Założył swoją koszulę do snu szybko, ledwie pozwalając jednej zsunąć się z jego ciała zanim zaczął wkładać drugą. Nie, nie pozwoli sobie myśleć takich rzeczy. Nie pozwoli sobie. Nie, kiedy…

Odwrócił się, ruszył w stronę łóżka. Siłą zmusił swoją wyobraźnię do pozostania na miejscu. L znowu ich połączył, gdy Raito wspiął się na łóżko. Gdy tak leżał, skąpany w niebieskim blasku jego laptopa, jedna myśl przebiła się przez setki obrazów zatapiających jego bezbronny umysł.

Cudownie. Kolejna bezsenna noc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.