niedziela, 13 stycznia 2013

Jeden zastrzyk,a tyle problemów… NearxMatt


Nearwracał z łazienki w piżamie i z ręcznikiem.Było pusto iciemno.Musiał wracać do siebie,bo jego łazienka popsuła się.
,,Jato zawsze mam takie szczęście…jak poukładam rzeczy to zajmę sięrobotami i może puzzlami…,, uśmiechnął się do swoich myśli iszedł powoli.Za sobą usłyszał znany mu dobrze głos.Matt.
-CoCi tak wesoło albinosku?
Nate szybko odwrócił się i zobaczyłpółnagiego Matt’a wracającego do pokoju,tak mu się zdawało.
-Anie można? i nie jestem albinosem!
-Ajak nazwać te białe kudełki na twojej główce? – zaśmiał sięognistowłosy i podszedł do okna.Dzięki światłu księżyca,Nearidealnie widział jego tors i twarz.
-No…yhmm…nie wiem.
-Nowłaśnie dzieciaku Ty mój.
-Co Ty tak zdrabniasz wszystko? i niejestem Twój!
-Bo mi się tak podoba.I jesteś mój tylko o tymjeszcze nie wiesz.
Białowłosy milczał.Fakt bał się trochę coten dureń wymyślił,bo na bank coś wymyślił.Coś złego.
-Podejdźtu.-rozkazał chłopak i spojrzał na przerażonego malucha.
-Nonie bój się…
-Nie boję się!
-Ach tak…
-No!
-No tochodź.
-Dobrze.
Podszedł i popatrzył badawczym wzrokiem naniego. ,,Czego Ty chcesz ode mnie? masz Mello.Słyszałem,że Ty znim…brr..to okropne,że Mello się na to zgadza! ja nigdy bym..,, zzamyśleń wyrwał go głos „kolegi”
-Co u Ciebiesłychać?
-Ty…Ty do mnie mówisz?-za jąkał sięchłopiec.Przecież nikt nigdy do niego tak nie mówił,a na pewnonie MATT! ,,No czego on chce?!,, zamyślił się i rudy tozauważył.
-No do Ciebie to było.Co? to takie trudne pytanie,żepomyśleć trzeba? – zachichotał złośliwie i przyciągnął gomocno do siebie trzymając za nadgarstki.
-Ej! co Ty? to boli!
-Noto co? no co u Ciebie…-zapytał lekko zniecierpliwionym tonem iczule spojrzał na niego.
-Yhh…było by doskonale gdybyś mniepuścił.To naprawdę boli i …
-I?
-I jestem za bliskoCiebie…-wyjąkał mały wdychając zapach jego perfum zmieszanych zzapachem ciała.
-Co peszy Cię to?
-Tak trochę…
-Todobrze!
Rzucił nim o ścianę obok okna,trzymając nad jego głowąprzyparte mocno do ściany nadgarstki.
-Aj…-syknął małyczując zimną ścianę.Dopiero teraz poczuł,że jest już lekkorozpalony.,,Ale dlaczego…on przecież coś złego szykuje dlamnie..,a jednak…,,.
Matt niewiele myśląc wpił się w jegousta.Szok i szczęście w jednym.Mieszanka wybuchowa.To czuł Nate,aMatt…niedosyt.
-No nie wyrywaj się…-syczałognistowłosy,liżąc jego ucho.Biały mruczał słodko,aż sam sięuśmiechnął.
-Słodko mruczysz…-zauważył Matt liżąc icałując po szyi schodził w dół.
-Wiem..mmm…jeszcze…-jużnieświadomy niczego Nate domagał się takich pieszczot copodnieciło chłopaka.
-Powoli…jeden za drugim..-zacząłrozpinać mu śnieżnobiałą koszulę całując każdą wyłaniającąsię część ciała.Tors chłopca był mały w porównaniu zMatt’a,ale równie męski i nie z jakimś brzucholem tylko z lekkimzarysem mięśni…z kąt one u tak bojaźliwego chłopca?
-Ładnyjesteś …jakie mięśnie…-jego palec zostawiał pasma gęsiejskórki,uśmiechnął się zadziornie i szybkim ruchem zsunął muspodenki.Nate był cały czerwony i szarpał się czym rozjuszyłjeszcze mocniej kolegę.
-No,no…masz niezły „interes”jak na takiego malucha…
Zdziwił się Matt i spojrzał napurpurową twarz chłopca,która wyraźnie mówiła aby gozostawił w spokoju.
Nie zważając na proźby i groźby z jego strony wziąłgo do ust.Głośny,przeciągły jęk.Tyle białowłosy mógł w tejchwili wydobyć.Jego ciało zaczynało drżeć i stawać się corazcieplejsze.Wił się i w pewnej chwili złapał go bardzo mocno zawłosy i ściskał je,wręcz wyrywał.
,,Co jarobię?!…miło…,,jego myśli plątały się z rozsądkiem i z przyjemnościom.
-Bez pośpiechumały.
-Aale…ja…już…nie…dam…rady…-dyszał corazgłośniej.Każde słowo brzmiało jakby było ostatnim przed wielkimwybuchem.,,O Boże,o Boże,ja zaraz..ech…,,i doszedł z głuchymjękiem.
Osunął się po dla niego lodowatej ścianie,sycząc.
-Ty mi tu gadaj,robiłeś to kiedyś?
Spytałpodejrzliwie patrząc na chłopca.
-Nnnie…ja…nigdy…-dyszałciężko ledwo widząc postać ognistowłosego.
-Co Ci? słabo czyjak? Ty mdlejesz?! – zdziwił się i zaśmiał zarazem Matt.,,Ocholera…a jak mu coś jest?ale niby co może mu być…dobra nie marady…,,i wziął go na ręce.Poszedł dopielęgniarki.
Zapukał.Uff…jest.
-Co jest chłopcy? O matkoco się stało Near’owi?
-Emm..nie wiem.Zobaczyłem go jak sięosuwa po ścianie.
-Ojej..może chory..
-No…,,Tak kurdepochorował się od tego…no genialne..coś zaczynam wątpić w jej kompetencje…od razu widać,że chłopak coś na miarę takiejmałej apokalipsy przeżył…,,zachichotał ,a pielęgniarkaspojrzała karcąco na niego.
-No cóż…wyczerpanyjest,rozgorączkowany,oczy ma zamglone…co żeście tamrobili,co?
-Ja mu nic nie zrobiłem!
-No ale objawywskazują,że…
-Że? ,,O cho chyba załapała…powoli powracanadzieja w jej umiejętności..,,
-No,że…(tu strzeliła buraka)szczytował…-zaśmiała się pielęgniarka i spojrzała naznakomicie udawaną przez Matt’a minę zszokowania.
-Że co?- był ogromnie ciekaw jak mu to wytłumaczy
-No…chyba tak.Najwyraźniej tak mocno…no wiesz…,że całą energie na topoświęcił i…zemdlał.Ty mu nic…
-No ja nic! serio! możeon…ale nie on nie taki…,,No zarąbiście…z chłopaka robięzboczeńca..brawo Matt…,,
-Chyba nie…za mały żeby takierzeczy robić…ale nie wiem…ma w końcu 11 lat…
-Nie noproszę pani…-nie dokończył,bo pani wyraźnie go niesłuchała.,,Sz cholera! no i mały jest od teraz zboczeńcem…jakize mnie idiota,że w ogóle o tym wspomniałem..,,
-Podammu zastrzyk…może pomoże.
Po10 minutach odzywa się Matt.
-No..to mogę zabrać go dopokoju?
Near zaczął się cucić
-Gdzie…ja…ech…-i padłjak długi na łóżko.
-No cóż…resztkami sił coś tamwydukał.Weź go.
Wziął go na ręce i wyszedł.Szedł ciemnymikorytarzami.Near wybudzał się co jakiś czas i bełkotał jaknaćpany.
-Ale Cię ścięło.Chłopie zapamiętam to sobie…
-Jateż…yhmm… – i znowu padł ale tym razem z promiennymuśmiechem
-No tak dziecko…on sobie tozapamięta…jaaasne…jesteś teraz jak wypity to co Ty zapamiętarz?
-Duzioo moge pamiętaćć..kocham Cięwiesz….gech…-padł.
-No ten tekst rozwala system mały…
Mattnie wytrzymał i zaczął się śmiać ale zaraz przestał i stanąłw miejscu.
-Ty obudź się! co Ty powiedziałeś? kocham Cię?
Niccisza.
-No?! kocham Cię? czy nie?
-O…jak miło,że Tyteż…-jęknął cicho i wysłał mu buziaka.
-No narąbanydzieciak mi miłość wyznaje..no ludzie!.
Ognisto włosyprzewrócił oczami.Weszli do jego pokoju.Położył go na łóżku.Nagle Near oplótł go rękoma i nogami i przecudnie sięuśmiechnął.
-Nio co…chodź tu..jesteś MÓJ!
Matt ledwowytrzymywał aby nie wybuchnąć śmiechem.
-Jesteś narąbanymały! nie wiesz co robisz.
-A właśnie,że wiem,hmm..(uśmiech)kocham Cię Matt…-zaczął składać mu mokre pocałunki na szyi ismyrać po plecach.
-Nie,Near proszę.Nie tak.Najebany jesteś…NEAR! – wydarł się gdy ten z zaciekawieniem zaczął grzebać mu w bokserkach.
-Oj…to szczegół.No chodź.Nie zjem Cię chyba…(uśmieszek) Mój Ty…- w tym momencie złapał go delikatnie za włosy i patrzył na jego twarz.Oczy,nos,usta…
-Ale jesteś piękny…
-Taa…a Ty narąbany tym zastrzykiem.Ja jutro nie wiem co tej babie zrobię…
-Chodź…
,,Ten rozbrajający uśmiech…uchch! czemu jesteś pijany czy tam naćpany tym cholernym zastrzykiem?! może by coś z tego wyszło,a tak? nic z tego nie za pamiętarz.Co się będę wysilać..ych!,, nagle przeszedł po nim dziwny dreszcz.
-N E A R! – warknął nie na żarty i spojrzał na chłopaka.Nate nie wiedząc co robić gdy Matt tak intensywnie rozmyślał,zaczął zajmować się sobą,właściwie nim i jego,,interesem,,…
-Nate…-jęknął rudy i oddał się małemu zboczeńcowi ( xD od aut.)
Biały powoli i delikatnie doprowadzał Matt’a do szału,ale tak powoli,że zaczynało go to irytować.
-No…Nate,weź się… trochę…wysil…-wydukał i przyśpieszył mu się oddech,bo malec może jest w…innym stanie świadomości,ale słuchał go.
W końcu doszedł.Nie zemdlał na szczęście.(Bo ja sobie nie wyobrażam jak ten narąbany maluch by go do pielęgniarki zaprowadził…a jej mina gdyby zobaczyła „takiego” Neara… bezcenna.;D od aut.)
-Ech..no dobra to Ty śpi,a ja lecę,żeś mnie wykończył…
-Ty zostań ze mną…nie zasnę inaczej! plosie…
-O nie! maślane oczka? ile Ty masz lat człowieczku?
-Mniej od Ciebie.
,,Fajnie,że wiesz…,,
Zasnęli sobie spokojnie,chociaż Nate od czasu do czasu dobierał się do rudego.Rano i przez cały dzień białowłosy z otwartymi szeroko oczami i ustami słuchał co wyprawiał w nocy.
-Ja…serio? no przepraszam Cię,ale ja naprawdę nic nie pamiętam…
-Nie no nawet fajnie było…takie miny strzelałeś,że to po prostu szok.
-Ych…
-I te wyznania..-spojrzał na zaróżowioną twarz chłopca.
-Uhum…
-Ciekawe czy szczere były..
-Hę? nie,nie! no co Ty!..ja,ja w stanie niepoczytalności byłem…
-Taa…raczej Ci ta pielęgniara jakieś narkotyki wstrzyknęła,a nie lekarstwo.-zachichotał i spojrzał na zamyślonego białowłosego.
-To co? dziś w nocy powtórka tylko bez tego zastrzyku?
-No co Ty…nie.
-Oj wiem,że tak.
-Nie.
Tak kłócili się przez cały dzień,a i tak wyszło,że to Matt miał rację…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.