czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział 12


Mat

Słońce wpływało przez otwarte okna, pobłyskując na zakurzonym powietrzu, tańcząc na łóżku, które gościło tylko jednego mieszkańca. Drzwi otworzyły się ostrożnie i do środka wszedł Yagami Soichiro, zmęczone oczy zwracając na drzemiącego syna. Kurz zatańczył przed nim, gdy zbliżył się do łóżka.

Patrząc na Yagami Raito, jedynego syna jakiego miał, jedynego, w którego całkowicie i bezwarunkowo wierzył, Soichiro był zaniepokojony. Po tym, gdy dostali w swoje ręce Notatnik Śmierci i imię Raito zostało oczyszczone z zarzutów, coś zmieniło się w osobowości jego syna. Była tam pewna nieostrożność, ryzykanctwo, którego wcześniej u niego nie zauważył. A martwiło go to może bardziej niż powinno.

Była też ta jego dziwna relacja z głównym detektywem, L.

Soichiro nie był ślepy. Wiedział, że jego syn wymknął się ostatniej nocy; nawet śledził go do kwatery głównej, gdzie widział, jak Raito bez zastanowienia wchodzi do środka. Jego początkowe wątpliwości zostały rozwiane przez L, który zadzwonił mówiąc, że jego syn jest bezpieczny, po prostu martwił się o detektywa, który teraz musi spędzać noce sam w budynku.

Znowu, Soichiro nie był również głupi, choć wydawało się, że jego syn za takiego go uważa. Był świadkiem tego dziwnego związku, jaki wytworzył się między dwoma chłopcami, i z początku był nawet zadowolony, że Raito udało się znaleźć przyjaciela, a zamknięty w sobie L przejawia jakiekolwiek skłonności socjalizacyjne. Ale potem coś zaczęło się zmieniać. Raito zaczął mieć worki pod oczami; jego nienawiść do słodyczy została zastąpiona przez chłodną akceptację; jego humor zależał od tego, jak często rozmawia z detektywem. Soichiro bał się, że Raito zaczyna być owładnięty obsesją na punkcie pająkowatego detektywa.

Westchnął i podszedł do drugiej strony łóżka, zatrzymując się gdy zobaczył jeden z butów Raito bezmyślnie rzucony koło posłania. Jego syn był nienaganny, precyzyjny, nie mający wad. Nie było możliwości, że mógłby bezmyślnie zrzucić buty. Podczas dalszego śledztwa odkrył koszule, wrzucone w nieporządku do szafy, biurko, które było pełne kawałków różnych obiektów i intrygujący zeszyt, którego wcześniej tam nie widział.

Dziwne, jako że wszystko pozostałe było rozrzucone po pokoju, ten jeden zeszyt usadowiony był delikatnie pomiędzy ogromnym stosem notatek (które, jak podejrzewał Soichiro, były pracą domową). Rzucając spojrzenie na swoje drzemiące dziecko, odszedł od łóżka i ostrożnie otworzył nieopisywalną książeczkę. Nie było w niej słów; kartki były całkowicie puste. W dalszym ciągu ją kartkował, mając nadzieję, że coś się pojawi, ale... Nic.

Przekręcając głowę, Soichiro równie ostrożnie zamknął książkę i odwrócił się, by obudzić syna. Notatnik został odrzucony na tył jego umysłu gdy zatrzymał się, by potrząsnąć Raito. Był moment zduszonego strachu w oczach chłopca gdy podskoczył, zbudzony, a Soichiro obserwował jak jego ręka wystrzeliła w bok, jakby chciała czegoś dotknąć. Jego palce wkręciły się w materac i na zmęczonej twarzy bruneta pojawił się wyraz straty i konfuzji. Niemal natychmiast zdał sobie jednak sprawę gdzie jest i szybko usiadł.

„O co chodzi, tato?" zapytał sennym głosem. Soichiro odsunął się, robiąc mu miejsce, gdy Raito wysunął nogi spod pościeli. Soichiro spojrzał w dół na dżinsy, które nosił jego syn, ale postanowił się nie odzywać. Raito, z drugiej strony, zauważył stare ubranie i na jego ustach zagościł uśmieszek, który pod wzrokiem ojca zmienił się w zadowolony uśmiech. Dziwne, pomyślał, pokazując, by Raito się przebrał, nie pokazał żadnej oznaki radości odkąd wróciliśmy z kwatery głównej.

„Wracamy do Kwatery?" zapytał Raito, naciągając nową koszulę.

„Tak. Ryuzaki chce porozmawiać z nami w sprawie Notatnika"

„Zrozumiałem."

Po znalezieniu czegoś do jedzenia w formie suchego tosta i gorzkiej, czarnej kawy, duo wyszło do samochodu. W czasie jazdy Soichiro zauważył, że Raito drapie się w szyję, jakby coś kręciło się zaraz pod skórą. Marszcząc brwi, wypowiedział na głos soją troskę.

Można śmiało powiedzieć, że był to dla niego szok, gdy zobaczył ciemny rumieniec przemykający przez nos i policzki Raito, by tak samo szybko zniknąć, gdy zbył go prostym „Nic."

Podróż trwała w ciszy, dopóki zatrzymali się przed budynkiem. Soichiro wysiadł, oczy badały reakcję jego syna na powrót. Brunet po prostu stał z jedną ręka na drzwiach, delikatny uśmiech na ustach, rdzawe spojrzenie zogniskowane na czymś nieśmiałym w jednym z okien jedenastego piętra. Soichiro westchnął i ruszył naprzód, decydując, że lepiej będzie, jeśli da sobie spokój i uda, że nic nie wie.

Oczywiście, brak wiedzy to największa naiwność z możliwych.

When did I lose my purpose?

Can I regain what's lost inside?

Why do I feel like I deserve this?

Why does my pain look like my pride?

No Roads Left; Linkin Park

Gdy Raito wszedł do kwatery głównej kwadrans po drugiej w nocy, niemal natychmiast poczuł na sobie kalkulujące spojrzenie.

Z jakiegoś dziwnego powodu, odkąd Raito zdecydował wymykać się i odwiedzać detektywa co noc, było coś uspokajającego w tym kalkulującym wzroku. Pod osłoną ich sypialni było zastępowane gwałtownym pożądaniem i potrzebą odzyskania tego, cokolwiek zostało stracone od pojawienia się Shinigami. Ich ruchy zmieniły się z zabawy w kotka i myszkę w ruchy dwóch tancerzy, zagubionych w rytmie muzyki, opętanych na punkcie sprawienia, by drugi obnażył pierwszy swoją duszę. Nie było żadnej prawdziwej choreografii w ich krokach; wszystko było impulsem, ruch spowodowany ich rozdzierającą potrzebą zobaczenia, jak drugi się łamie.

Raito odmawiał porażki. Ale, jak działo się to zawsze, cokolwiek Raito zdecydował się zrobić, L kopiował to, zarówno w formie jak i wykonaniu.

Detektyw po raz kolejny stał przed mnóstwem komputerowych ekranów, ale nie był odwrócony do niego plecami. Zamiast tego te oczy zatopiły się w oczach Raito, oleiste odbicie już topniało, ukazując prawdziwego L, wykreowanego z gniewu i powrotu Kiry. Podchodząc naprzód, brunet sięgnął po niego i L podszedł chętnie, blade palce dotknęły przedramion Raito, usta pozostały zaraz poza jego zasięgiem.

„Czwartą noc wróciłeś, Raito-kun." wyszeptał detektyw, odsuwając się lekko, gdy Raito spróbował złapać jego usta.

„Nie chcesz mnie tutaj, Ryuzaki?" zapytał Raito z błyskiem w oku.

Cień uśmiechu zatańczył na ustach L, niemal niezauważalny, gdyby nie fakt, że Raito był tak bardzo przyzwyczajony do manieryzmów detektywa. „Nie mam na imię Ryuzaki, gdy jesteśmy tu tylko my, Raito-kun."

„L" Raito uśmiechnął się, w końcu udało mu się złapać te blade usta.

Ich taniec zaczął przybierać bardziej znajomą formę, bardziej intuicyjną. Uścisk L zacisnął się, palce zanurzył w mięśniach ramion Raito. Brunet przesunął ich do tyłu aż uderzyli w biurko do pracy, wyginając L, pochłaniając jego usta, gdy L wydał z siebie syk bólu. Było go tak dużo w ich relacji, tak dużo wściekłości i podskórnego cierpienia. Oboje pragnęli go czuć by mieć pewność, że to dzieje się naprawdę, że to nie kolejna gra. Raito odsunął się, wystarczająco daleko, by spojrzeć na ekrany komputera. Jeden pokazywał zmęczoną twarz L i rozmytą sylwetkę Raito, okrywającą detektywa jak wampir.

Raczej podobał mu się ten wizerunek.

L wkręcił swoje palce we włosy Raito, przesuwając je przez grube kosmyki, przyciągając jego usta do siebie raz jeszcze. Walczyli, jak robiły to ich oryginalne osobowości: Kira i L; Bóg i Sprawiedliwość. Taniec stał się bardziej zaplątany, gdy Raito wsunął jedną rękę pod koszulę L, a druga złapała za jego kolano, podnosząc je w górę gdy przysuwał się coraz bliżej.

„Nie powinniśmy być tutaj." westchnął L, łamiąc pocałunek by złapać powietrze. Raito uśmiechnął się naprzeciwko bladej szyi L, usta ledwie muskające skórę. W końcu pozwolił im dotknąć, szczypiąc mocno bladą kolumnę.

„Dlaczego nie?"

Następne westchnięcie, tym razem wraz z ledwie stłumionym jękiem „... Komputer wszystko nagrywa. Watari wie, że tu jestem,sam. Będzie wiedział."

Ręka pod koszulą L przesunęła się w górę, odsuwając materiał na bok. Raito nacisnął do przodu, biodra lekko połączyły się z biodrami detektywa, usta w dalszym ciągu tańczyły na bladej kolumnie szyi. Słuchał uważnie, próbując wyłapać ten krótki oddech, sygnał, którego potrzebował by wiedzieć, czy będą kontynuowali tu czy pójdą na górę, Raito znowu postąpił naprzód.

„Naprawdę ci na tym zależy?" zapytał, podnosząc się by złożyć namiętny pocałunek na ustach L, akurat na czas by stłumić głośny jęk który wydobył się z detektywa.

Zapadła cisza, w której ręce L zacisnęły się kurczowo gdy kolejny ruch Raito spowodował jego drżenie. Ale obsydianowe oczy zatrzymały się na opanowanych pożądaniem rdzawych, gdy wyszeptał „...Tak. Watari nie może wiedzieć."

Raito w dalszym ciągu gapił się w te obsydianowe głębiny zanim skinął głową i wyjął rękę spod koszuli L. Ale zamiast się cofnąć, jego druga ręka wsunęła się pod drugie kolano L, podnosząc oba w górę i owijając wokół jego talii. Detektyw nie protestował, tylko osunął się w przód, głowa spoczęła w zagłębieniu szyi Raito, gdy brunet skierował się do windy.

„Raito-kun, dlaczego robimy to, co robimy?"

Raito spojrzał na niego, pozwalając odpocząć policzkowi na miękkich włosach L. To było niesamowite, jak łatwo L przełączał się z naprogramowanego na seks mężczyzny w to delikatne, bezbronne dziecko. Raito westchnął i nacisnął guzik windy, oczy przymknęły się. „Nie wiem."

Czuł, jak L bawi się guzikami jego koszuli. „Jesteś Kirą."

Raito nie okazał żadnych emocji; kłamstwo było tak proste, że niemal czuł jakby mówił prawdę. „Nie."

L skinął głową „Tak. Sypiam z Kirą."

Drzwi windy otworzyły się i Raito wszedł do środka, naciskając mdłą jedenastkę. Drzwi zamknęły się a on osunął się do tyłu, ręce zaczepione pod L. „Dlaczego w to wierzysz?"

„Czemu miałbym nie wierzyć? Prawda może czasami boleć,ale to jej nie zmieni. Jesteś Kirą, a ja z tobą sypiam. Z czego wynika, że sypiam z Kirą."

„L, to nie ma sensu. Nie jestem Kirą. To proste."

L podniósł głowę, przyciskając swoje usta do ucha Raito „Miłość nigdy nie jest prosta, Raito-kun."

„Kto powiedział, że to miłość?"

„Nie kochasz mnie?"

Raito milczał.

„Dziwne. Myślałem, że dwoje ludzi, po spędzeniu ze sobą ogromnych ilości czasu, może w pewnych warunkach zakochać się w sobie. Wybacz mi pomyłkę."

Raito poprawił L, podnosząc go wyżej. Detektyw nie przejmował się bujaniem; przeciwnie, przytulił się bliżej, dłonie głaskały kołnierz Raito. Drzwi otworzyły się i Raito wyszedł, wciąż blisko trzymając detektywa, rozmyślając nad jego słowami i milcząc.

Otworzył drzwi, ale nie wszedł do środka. Jedna z rąk L wystrzeliła w bok, blokując wejście. Raito czekał, wiedząc, że L ma coś do powiedzenia.

„Przepraszam"

Raito przekręcił głowę, nie spodziewając się tych słów z ust nienaturalnie dziecinnego człowieka „Co masz na myśli?"

„Powiedziałeś mi kiedyś, nie tak dawno temu, że powiesz słowa, słowa, które pokażą mi jak bardzo ci na mnie zależy. Najwyraźniej pomyślałem o czymś innym niż ty. Przepraszam za moje niezrozumienie."

Raito westchnął, odsuwając ramię L z drogi i wchodząc do pokoju. „L, te słowa były iluzją. Powiedziałeś mi, że miłość jest nieprawdziwa; że to tylko prosty sposób na wytłumaczenie pożądania. Kochasz mnie?"

„Tak." Bez zawahania.

Raito przemyślał to. Dawno, dawno temu myślał, że kocha detektywa, zanim stał się Kirą, zanim odzyskał wszystkie wspomnienia i nienawiść do tego człowieka. Ale teraz... nie, pod zimną nienawiścią i potrzebą władzy absolutnej; pod ukrytym pragnieniem nowego świata i równym mu pragnieniem, by zobaczyć jego rywala, jego wroga, przegranego; tam była miłość.

I tak, wypowiedział słowa, których przysiągł nigdy nie wypowiadać, czując jak prawda tańczy wzdłuż każdej sylaby.

„Ja też cię kocham."

Thoughts seem to stumble out of my mouth

I can't seem to stop and talk to them

Fear tries to pierce the armour of truth

Hollow point sniper hyperbole

I can't seem

To follow a pendylum

Hollow Point Sniper Hyperbole; USS

Tej nocy Raito nie wrócił do domu. A gdy nadszedł ranek, obudził go jego telefon, grając wesołą melodyjkę. Szczupłe ramię owinęło się wokół jego klatki piersiowej i Raito został pozbawiony możliwości ruchu, gdy L potarł swoimi ustami po twarzy chłopca.

„To twój ojciec."

„Wiem."

„Dlaczego nie odeszłeś zeszłej nocy?"

„Bo chciałem tu zostać; chciałem spędzić z tobą całą noc zamiast wślizgiwać się z powrotem do mojego pokoju jak przestępca."

„Ale jesteś Ki-"

„Proszę, L, przestań."

Raito, ignorując grymas na ustach L, położył się by sięgnąć na drugą stronę łóżka, ręka szukała jego telefonu. Po zlokalizowaniu go, Raito usiadł i otworzył urządzenie. Przykładając je do ucha, został przywitany wściekłym krzykiem zatroskanego szefa i ojca.

„Tato, wszystko w porządku. Poszedłem tej nocy do kwatery głównej, przedyskutować z Ryuzakim pewne teorie. Jestem tutaj." Pauza, a po niej zmęczone westchnięcie. L patrzył na niego zagadkowo, przysuwając się bliżej by rozproszyć skupionego bruneta.

„Tak, tato, rozumiem. Tak, tak, powiem mu to." Nagłe drżenie opanowało Raito gdy odtrącił od siebie rękę L, tańczącą na jego piersi w zamiarze zwrócenia na siebie uwagi. „N-nie, nie jestem z nim teraz."

L, marszcząc brwi w odpowiedzi na jego kłamstwo, przycisnął usta do twarzy Raito i przesunął się, kładąc się na nim. Młodszy chłopiec spojrzał w hebanowe oczy, w których tańczyły łobuzerskie ogniki. Strząsnął z siebie zuchwałą rękę L, próbując zakończyć rozmowę z ojcem szybko, zanim L zrobi coś, co ich wyda.

„Tak. Tak, w porządku. Do zobaczenia."

Zamykając urządzenie, odwrócił się do L, który bawił się jego włosami, głaszcząc jedwabiste kosmyki gdy patrzył zagadkowo na bruneta. Raito owinął jedno ramię wokół detektywa zanim zmienił ich pozycje i położył się.

„To nie było zbyt mądre, L. Mogliśmy zostać odkryci." Raito złożył namiętny pocałunek na jego ustach. L westchnął i odepchnął go.

„Tak, ale skłamałeś. Sensownym dla mnie działaniem było ujawnienie prawdy." L chwycił garść włosów Raito, przyciągając go w dół aż stykali się nosami.

„Czy często kłamiesz, Raito-kun?"

„Tylko kiedy pozwala to na uniknięcie wykładu na temat mojej seksualności."

L przekręcił głowę zanim zapytał „Twój ojciec nie zaakceptował by twojej orientacji seksualnej?"

„L, jeśli ktokolwiek z drużyny dowiedział by się o nas, nie było by końca ich gadaniu." Raito starał się rozproszyć L przez przesunięcie ręką po jego ciele, ale detektyw nie dał się zbić z tropu.

„To całkowicie irracjonalne, Raito-kun. Według nie, jeżeli dziecko ma wątpliwości co do swojej orientacji, rodzice powinni mu pomóc przez okazanie mu miłości i zrozumienia. Czy mylę się, myśląc w ten sposób?"

Raito spojrzał na swojego kochanka, w dalszym ciągu głaszcząc ręką w górę i w dół figurę L. „Byłeś sierotą, prawda?"

Sylwetka L nagle zesztywniała pod dotykiem Raito "Nie rozmawiajmy o tym."

Potrząsając głową, Raito naciskał „Porozmawiamy o tym. Ty pokazałeś mi ukryte punkty mojej seksualności; najmniej, co mógłbyś zrobić, to porozmawiać ze mną o swoim dzieciństwie."

„Nie."

„L-"

„Raito-kun, powiedziałem nie. Możesz mieć swoje własne wyobrażenia jak wyglądało moje życie przed sprawą Kiry, ale nie będę znosił tego typu rozmowy, skoro jesteśmy w łóżku i w dalszym ciągu mamy czas, zanim przyjedzie reszta grupy."

Raito westchnął. „L, nie mamy czasu na-"

L uciszył go pocałunkiem i mały uśmiech rozciągnął jego wargi. „Mamy mnóstwo czasu, Raito-kun. Drużyna nie zacznie śledztwa bez nas obu. Więc, każmy im czekać."

Raito został nagle przewrócony, z L na nim po raz kolejny. Próbując ignorować irracjonalną część swojego umysłu która nie chciała niczego bardziej niż pozostania w łóżku cały dzień (z L i jego niesamowicie zwinnym językiem), Raito gorączkowo kłócił się z detektywem. „Ryuzaki-"

„Ah-ah. Imiona, Raito-kun." I L rzucił się na usta Raito z głodem, który mógł się równać tylko z tym bruneta.

Hands, like secrets,

are the hardest thing to keep from you

Lines and phrases, like knives,

your words can cut me through

Dismantle me down (repair)

You dismantle me

You dismantle me

; Anberlin

Raito obudził się po raz kolejny, oczy niewyraźne skierowały się na promyk światła przeciskającego się przez zasłony. Ziewając, usiadł, zsuwając drzemiącego L ze swojego ciała. Rdzawe oczy zogniskowały się na lśniących czerwonych cyfrach, a jego umysł próbował zrozumieć, co dokładnie znaczyło jedenaście i dwadzieścia trzy. Gdy w końcu mu się to udało, Raito wyprostował się zanim wyszeptał ciche 'cholera!' i wyskoczył z łóżka.

L, obudzony skakaniem Raito, przeciągnął się leniwie zanim skierował pytający wzrok na Raito „Co robisz, Raito-kun?"

Trzymając w ręku spodnie, które znalazł w jednej z szafek, Raito odwrócił się do L i wybuchnął śmiechem, „Nie mogę uwierzyć, że zatrzymałeś większość moich ubrań."

L zmarszczył brwi. „Dlaczego miałbym tego nie zrobić?"

„Cóż, to wygląda tak, jakbyś był pewien mojego powrotu tej samej nocy, której mnie uwolniłeś."

L wzruszył ramionami i opadł na pościel. Biała poduszka kontrastowała z hebanowymi włosami L i kiedy Raito skończył się ubierać, podszedł do niego, przeciągając ręką po bladej sylwetce okrytej prześcieradłem.

Raito usiadł, chowając twarz w dłoniach „Co my robimy?"

Otwierając jedno obsydianowe oko, L spojrzał na Raito „Nie rozumiem, o co ci chodzi."

„Przychodzę tu co noc; żyjemy, jakby nic się nie zmieniło. Wygląda to tak, jakbyśmy dalej byli ze sobą skuci, zamknięci w śledztwie mimo, że Kira nie żyje. Co my robimy, L?"

L westchnął, przekręcając się na brzuch i owijając blade ramiona wokół poduszki. Jego zachowanie zdawało się zmieniać, stając się chłodne i zdystansowane. Jego głos również przybrał inny ton i Raito nagle zdał sobie sprawę, że zaczął mówić po angielsku. „Nie wszystko musi być wyjaśnione, Raito. Odpowiedź jest prosta. To przez to, że jesteśmy ludźmi."

Raito zmarszczył brwi, łapiąc tylko ostatnie zdanie. Jego oczy zwróciły się na L, który rozmyślał cicho, bez maski, emocje wyraźne na jego twarzy, pokazujące jego troskę. Raito wiedział, w jakiś sposób, że myśli o tym, co się stanie, jeśli miał rację, jeśli Raito był Kirą a on będzie musiał umrzeć.

Sygnał z laptopa L przywrócił maskę detektywa z powrotem na miejsce. Raito wstał, wracając do szafy i wykopując zapinaną koszulę. Patrzył jak L podchodzi do laptopa i podnosi ekran, Raito zobaczył tylko kątem oka wyraz kompletnego zdziwienia na twarzy Watariego.

„Ryuzaki, gdzie jest Yagami Raito?"

Palce Raito zatrzymały ruch, gdy lekko się odwrócił, patrząc na marszczącego brwi L. Detektyw zerknął na niego zanim zmienił język. „Jest ze mną. Dlaczego?"

Watari zdawał się rozumieć. Raito podszedł bliżej, próbując przypomnieć sobie każde słowo, które znał w angielskim. Trudno mu było zrozumieć, zwłaszcza z takiej odległości. Dialekt i akcent robiły coś dziwnego ze słowami, a szybkość z jaką mówili nie pozwalała Raito nadążyć.

„Rozmawiałeś ze mną o tym niedawno, Ryuzaki. Nie ma potrzeby, byś w dalszym ciągu zajmował się tym chłopcem. Odetnij luźne końce, Ryuzaki. Trio czeka, by znowu od ciebie usłyszeć. Dlaczego nie zrobisz sobie krótkiej wycieczki do Anglii? Będą podekscytowani."

„Watari, pleciesz głupoty. A poza tym, Roger nie będzie zadowolony z mojego przyjazdu. Najwyraźniej prezenty, które ostatnio im wysłałem, niemal postawiły sierociniec w ogniu."

„Ryuzaki-"

L przestawił się znowu na japoński „Zejdę niedługo na dół, Watari. Poinformuj proszę resztę, że Raito-kun już tu jest." Zamknął komputer.

W milczeniu, Raito podszedł do stoickiego detektywa, ręce sięgnęły, by go dotknąć. Nie rozumiał większej części rozmowy, ale wiedział, że Watari próbował przekonać L, by więcej się z nim nie spotykał. Raito nie mógł się nie zgodzić. Kontynuowanie ich 'przyjaźni' w końcu zniszczy ich obu. Z tego powodu, więzi Raito z L powinny zostać szybko rozwiązane. Raito opuścił dłoń, powracając ją na swoją koszulę. Patrzył, jak detektyw gapi się na komputer, jedna ręka na biodrze a druga zaczepiona delikatnie o usta. Wzdychając, Raito postąpił naprzód i odciągnął spojrzenie L od laptopa.

„Idę na dół. Jestem pewien, że mój ojciec ma mi coś do powiedzenia. Ubierz się i zjedz." Raito wydał rozkaz zanim złożył pocałunek na zaskoczonych ustach i wyszedł za drzwi. Zamykając je, poprawił kołnierzyk i skierował swoje kroki do windy.

Został jednak zatrzymany, gdy Watari stanął przed nim, grzmiąca wściekłość ewidentna na jego twarzy. „Musisz skończyć tą grę, Yagami-kun."

Mrużąc oczy, Raito postąpił w bok, naciskając guzik windy „Co masz na myśli?

„Ryuzaki jest bezbronny, gdy chodzi o emocje. Szczególnie, jeśli chodzi o emocje dotyczące ciebie. Yagami-kun, musisz to skończyć zanim oboje zostaniecie zranieni!" Winda zadzwoniła, otwierając się. Raito delikatnie odepchnął Watariego w bok zanim wszedł do środka.

„Tylko jeden z nas się złamie, Watari. Nie martw się." Wyraz grozy na twarzy Watariego był ostatnią rzeczą, jaką Raito zobaczył, zanim drzwi się zamknęły. A on się śmiał.

There are no flowers, no not this time

There'll be no angels gracing the lines.

Just these stark words, I find.

I'd show a smile, but I'm too weak,

I'd share with you, could I only speak,

Just how much this hurts me.

Just how much this hurts me

just how much you...

This Time Imperfect; AFI

Raito wędrował w górę klatki schodowej, próbując wydedukować gdzie podział się jego detektyw. Błyskawica błysnęła, oświetlając hal, powodując, że Raito spuścił na chwilę wzrok. Zdał sobie sprawę, że na zewnątrz pada i nagle doznał olśnienia. Nie wiedział czemu, ale gdy biegł schodami w górę, na dach, był pewien, że detektyw będzie stał w deszczu.

Gdy otworzył drzwi wiatr i woda wpadły do środka, a Raito zasłonił się, gdy lodowaty podmuch dotarł do jego twarzy. Wychodząc w burzę, zamknął za sobą drzwi (upewniając się, że nie zamknęły się na zamek) i odwrócił by rozejrzeć się po szczycie budynku. Była tam samotna figura, niedaleko wejścia, jedna ręka obrócona, uniesiona w górę, oczy zamknięte, deszcz spływał strugami po porcelanowej skórze. Raito podszedł bliżej, wzrokiem taksując załamany wyraz dekorujący zwykle beznamiętną twarz. Raito westchnął i zatrzymał się zaraz pod ostatnim wystającym fragmentem dachu.

Ryuzaki odwrócił się lekko, jakby wyczuwając jego obecność, nikły uśmiech rozjaśnił jego rysy. Serce Raito zacisnęło się boleśnie gdy zawołał do kruczowłosego chłopca. L wykonał ruch, jakby nie słyszał, głowę przechylił lekko w bok i jedną dłoń zwiniętą przyłożył do ucha. Raito westchnął i zawołał go znowu, tylko po to, by uzyskać tę samą odpowiedź. W końcu zdecydował, że wyjście w deszcz będzie w porządku, jeśli to tylko na czas potrzebny by porozmawiać lub może objąć detektywa.

Deszcz był zimny, ale stanowczo pobudzający gdy Raito wyszedł spod osłony dachu, jego kroki tłumiła woda. Jego oczy pozostały na niepokojącym sposobie, w jaki twarz L zdawała się opadać; na sposobie w jaki jego dolna warga była lekko wygięta do dołu, jakby przeczuwając, że coś złego niedługo się zdarzy. Raito zatrzymał się niedaleko niego, niepewnie wyciągając dłoń, by dotknąć ramienia detektywa.

„Ryuzaki, powinniśmy wracać do środka, tu jest bardzo zimno." wyszeptał Raito, uspokojony, że L nie odsunął się od jego dotyku. Gdy uzyskał uwagę detektywa, opuścił rękę, ignorując nagłe zimno które zaatakowało jego ciało.

„Raito-kun, powiedz mi. Słyszysz je?" zapytał L, odwracając się lekko.

„O co ci chodzi?"

„Dzwony. Dzwoniły bez przerwy, od świtu. To dość rozpraszające."

Raito cofnął się, ręce zagłębił w kieszeniach. „Nic nie słyszę."

„Naprawdę? Zastanawiam się, chyba to kościół; może ślub, albo-"

Raito patrzył w milczeniu jak niewypowiedziane słowo zawisło w powietrzu.

L w dalszym ciągu nie poruszył się; jego koszula była na wylot przemoczona, ukazując kościste kontury klatki piersiowej i ostre krawędzie kręgosłupa. Nie wydawało się, że woda mu przeszkadza, mrugając usuwał krople, które przylgnęły do jego rzęs i spływały po policzkach. Jego ręce z powrotem schowały się w kieszeniach i odwrócił się. Raito nie mógł spuścić wzroku z desperacji odbitej w tych głębokich, obsydianowych oczach. Nie mógł zignorować prośby, by go przytulić, niewypowiedzianej, jak mgła. Ale zamiast postąpić naprzód i zamknąć detektywa w troskliwych ramionach, Raito powstrzymał się. „Dlaczego tu jesteśmy?"

L zmarszczył brwi, podnosząc kciuk do mokrej wargi „Ja tu jestem, bo nie mam innego miejsca, do którego mógłbym pójść. Ty tu jesteś, ponieważ miałeś życzenie być ze mną, mam rację?"

„Ryuzaki..."

„Przepraszam. Wszystko, co mówię, nie ma sensu; proszę, nie bierz tego na poważnie." westchnięcie opuściło płuca detektywa zanim obrócił się, wsuwając blade ręce głębiej w kieszenie dżinsowych spodni. „Raito-kun, powiedz mi, od momentu twojego urodzenia, czy był taki moment, w którym powiedziałeś prawdę?"

Co za dziwne pytanie. Raito zbadał każdy możliwy powód, dla którego L je zadał, ale nie zauważył szkody w prostej odpowiedzi. „Wszyscy kłamią, Ryuzaki. To bardzo trudne, przejść przez życie zupełnie bez kłamstwa. Ludzie po prostu nie są tak idealni. Każda osoba kiedyś skłamała." widział zaskoczony wyraz zaczynający tworzyć się na twarzy L „Ale ja zawsze starałem się nie kłamać tym, których kocham."

L zmarszczył brwi „Tak myślałem, że powiesz coś takiego."

„Och?" kłamstwo wzrastało z każdą chwilą. Zamiast kontynuować ten taniec oszustw i kłamstw, Raito wyciągnął rękę i złapał L za rękaw by zwrócić na siebie uwagę. Detektyw zignorował go, w dalszym ciągu patrząc na zapłakane niebo.

„Wracajmy do środka. Jesteśmy przemoczeni."

L przeszył go spojrzeniem, zanim postąpił naprzód. Automatycznie, ręce Raito poruszyły się w górę i owinęły wokół talii L. Detektyw spojrzał na niego przez mokre od deszczu kosmyki zanim delikatnie dotknął swoimi ustami szyi Raito.

Coś pękło.

Oddech został złapany; zęby zagryzły się w wściekłości i pasji; biodra poruszyły się; plecy wygięły; dłonie przemknęły przez ciało i dżins; palce spotkały się i splotły ze sobą. Deszczy zatopił ich krzyki, stłumił jęki, zmył pasję i pragnienie aż nic nie zostało z Yagami Raito i (L!) Ryuzakiego.

Deszcz przesiąkł przez ich koszula, a chłodzący efekt wody spowodował, że mózg Raito wypluł z siebie jakiś kompletny nonsens.

Pozwól mu żyć.

Raito oderwał się od ust L, próbując namówić swój umysł do powtórzenia bluźnierczych słów, które przed chwilą wysyczał. L opuścił czoło na ramię Raito, próbując się uspokoić. Raito usunął swoje ręce spod koszuli L, delikatnie podtrzymując detektywa aż był w stanie sam wstać. L mrugnął i zagapił się w oczy Raito, najwyraźniej starając się domyślić, co spowodowało nagłą zmianę nastawienia bruneta. Wzdychając, wyprostował się, pociągając za mokry materiał, który przykleił się do jego skóry.

„Powinniśmy wejść do środka, nie?"

Raito po prostu przytaknął, kręciło mu się w głowie. Pozwól mu żyć. Nie mógł się skoncentrować; jego oczy zogniskowały się na tyle głowy L, gdy podążył za nim do środka, całkowicie obojętny na dreszcze, które przebiegły przez jego ciało. Pozwól mu żyć. Jego umysł kołysał się w przód i w tył, w przód i w tył, nie kończący się cykl morderczej zdrady. Naprawdę powinien rozważyć utrzymanie detektywa przy życiu? Co będzie z tego miał? Pozwól mu żyć! Nie nie, nie może tak myśleć. Zniszczy go to. Wzdychając, opuścił się na podłogę, automatycznie wycierając włosy. Zaraz, ręcznik? Kiedy-

Pozwól mu żyć.

„Cholera." wysyczał, chowając twarz w dłoniach. L stał za nim, ręcznik na ociekającej wodą głowie, zamiast twarzy beznamiętna maska. Raito dostrzegł detektywa i podniósł głowę, podtrzymując ich szaradę, wracając do wycierania włosów.

„Cóż, to była stanowczo nieprzyjemna wycieczka."

„To twoja wina. Naprawdę, czego oczekiwałeś?"

„Oczywiście. Masz rację. Przepraszam."

Raito zmrużył oczy. Coś było nie tak. Detektyw przeprosił go w ciągu ostatnich piętnastu minut więcej razy, niż podczas ich całej znajomości.

Pozwól mu żyć.

Raito ostrożnie zamknął oczy, posyłając mentalne „Zamknij się, do cholery" do tej części mózgu, która ciągnęła ten nonsens. Został sprowadzony na ziemię, gdy poczuł dłoń na swojej stopie, miękki ręcznik pocierał delikatnie o skórę. Patrząc w dół na mokre włosy L, Raito wypowiedział swoje wątpliwości.

„Co robisz?"

L spojrzał w górę, twarz delikatna i zmęczona, a Raito poczuł, jak serce podchodzi mu do gardła.

„Wycierałeś się, więc pomyślałem, że pomogę."

Mózg zatrzymał się, ale Raito zauważył za późno, że jego usta w dalszym ciągu się ruszają. „To niepotrzebne."

Ręcznik w dalszym ciągu poruszał się po małych okręgach. „Mogę cię pomasować. To najmniej, co powinienem zrobić, żeby odpokutować za swoje winy."

„Ryuzaki..."

Ręcznik zatrzymał się a głowa L opadła, oczy zamknęły się na chwilę, jakby w bólu. Raito patrzył, jak bierze drżący oddech zanim kontynuował, a chłopiec nie mógł dłużej powstrzymać swojego mózgu przez wykrzyczeniem w desperacji.

Pozwól mu do cholery żyć!

Raito zadrżał, ale utrzymał maskę na miejscu, łapiąc swój ręcznik i ostrożnie wycierając włosy L „Jesteś przemoczony."

Detektyw spojrzał na niego, oczy tańczyły z nieopisywalnym uczuciem i emocją, jego twarz była bałaganem uczuć. „Przepraszam."

Ponowne przeprosiny zmieszały bruneta i Raito zatrzymał rękę, niepewny, co robić. L spojrzał na niego, z uśmiechem ozdabiającym wargi. "Będzie samotnie, prawda?"

„Co?"

„Ty i ja niedługo rozdzielimy się."

Oczy L patrzyły bez mrugnięcia w oczy Raito, i w tych oczach brunet zobaczył prawdę. Prawdę, że L wiedział, bez wątpienia, że to on był Kirą. Że L wiedział, ale go nie wydał. Że L wiedział, ale w dalszym ciągu trzymał się jakiegoś skrawka nadziei, że się pomylił, że jego kochanek nie był seryjnym mordercą, którego szukał.

Oczy L wiedziały. A teraz, tak samo wiedział Raito.

Wesoły dzwonek wypełnił klatkę schodową, łamiąc spojrzenie. Oczy L przemieniły się w nieprzeniknione baseny czerni, odbijające wszystko. Puścił nogę Raito i zanurzył rękę w tylnej kieszeni, wyciągając komórkę i trzymając ją na swój dziwny sposób.

Po drugiej stronie był Watari. Raito patrzył jak L przytakuje, mruczy coś i w końcu zamyka delikatnie telefon zanim obrócił się do Raito „W porządku, chodźmy, Raito-kun. Wszystko zostało zaaranżowane. Nasze pożegnanie może nadejść wcześniej, niż planowałem.

Pozwól mu żyć.

Raito przeklął. Wstając, podążył za L, zanim dotknął ramienia detektywa, zwracając jego uwagę z powrotem na siebie.

Były tam słowa, które chciał powiedzieć by uspokoić detektywa, by sprawić, by wszystko to zniknęło.

Zamiast nich, przesunął się do przodu, by zamknąć L w miażdżącym uścisku.

Wiedział, że to nie wystarczy, by wynagrodzić mu wszystko to, co się zdarzyło.

Wiedział, że to nie wystarczy, by wynagrodzić mu wszystko to, co się zdarzy.

Ale po raz pierwszy w życiu, chciał zrobić coś dla kogoś innego; chciał wcielić w życie ideały inne niż swoje własne.

L oddał niepewnie uścisk i złożył delikatny pocałunek na policzku Raito. Uśmiech rozjaśnił wargi L, gdy się rozdzielili.

Pozwól. Mu. Żyć.

And if I only could,

Make a deal with God,

And get him to swap our places,

Be running up that road,

Be running up that hill,

Be running up that building.

If I only could, oh...

Running up that Hill, Placebo

Winda otworzyła się i Raito zamrugał w kiepsko oświetlonym pokoju śledztwa. L stał obok niego, głowa przekrzywiona lekko, jakby nad czymś rozmyślając. Raito spojrzał na detektywa zanim zaczął przygotowywać się na to, co miało nastąpić.

„Ryuzaki! Co to ma znaczyć?" krzyknął Matsuda „W jakiś sposób zdobyłeś pozwolenie z innego kraju na użycie zeszytu do egzekucji?"

„Watari, świetna robota, dziękuję."

„Ryuzaki, co ty próbujesz zrobić?" zapytał Raito, patrząc z przerażeniem jak L postukał łyżką o zeszyt.

„Za trzynaście dni, przestępca ma zostać stracony. Mamy zamiar dać mu Notatnik by zobaczyć, czy umrze w przeciągu tych trzynastu dni. Jeśli nie, uniknie egzekucji. Jeżeli się uda, cała sprawa zostanie rozwiązana."

Raito nagle zobaczył Rem, stającą tuż za nim, czerwone oczy błyszczały. Przełknął, wiedząc, co ma zamiar teraz zrobić i zacisnął oczy. Wszyscy wokół niego krzyczeli w swojej dezaprobacie, ale miał wrażenie, że cały świat nagle umilkł. Wciągając głęboki oddech, postąpił naprzód i wyrwał Notatnik L.

Każdy dźwięk nagle powrócił gdy Raito cofnął się z zeszytem w ręku. Drugą dłonią grzebał w kieszeni, wyciągając zwykły, czarny flamaster. Cała drużyna patrzyła z przerażeniem, jak Raito przyciska pisak do papieru.

„Yagami-kun! Co robisz?"

„Raito?"

„Raito-kun, co...?"

Oczy Raito spotkały się z L, próbując sprawić, by zrozumiał, ale detektyw już się poruszał, wstając ze swojego krzesła. Ale zatrzymał się, gdy Raito napisał coś w notatniku, oczy lśniące czerwienią.

„Rem!"

Shinigami wystawiła głowę z ściany, jej ciało szybko również z niej wyszło, gdy zobaczyła chłopca trzymającego Notatnik Śmierci.

„Co ty wyprawiasz, Yagami Raito?"

Raito złapał następny drżący oddech zanim odwrócił zeszyt, pokazując swój zapis drużynie i Rem.

Przerażona Rem krzyknęła „Z własnej woli poświęcisz jej życie, mimo że wiesz, że bez wahania cię zabiję?"

Zamykając oczy, Raito zaczął odliczać. „Ona umrze, Rem. A ty nie będziesz miała innego wyboru, tylko mnie zabić. Zrób to. Żeby uratować Misę. Zabij mnie!"

Cisza wypełniła pokój, każde oko zwrócone było na Raito. Nastolatek nic nie powiedział, tylko w dalszym ciągu trzymał notatnik, w którym czarnym flamastrem zapisane zostało imię Amane Misy. Rem wyciągnęła swój zeszyt, z ewidentną furią na twarzy.

„Nie zrobiłbyś tego, gdybyś trzymał się z dala od tego człowieka!" wysyczała, grubymi pazurami wyciągając długopis „Nie poświęciłbyś szczęścia Misy gdybyś trzymał się swojego oryginalnego planu." Pierwsza litera nazwiska Raito została okrutnie wycięta w notatniku Rem „Nie zniszczyłbyś siebie, gdybyś po prostu zapomniał, że byłeś Kirą!"

Drużyna wstrzymała oddech, Matsuda upadł do tyłu. Jego ojciec przesunął się do przodu, usta otwarte w niemym szoku. L nie poruszył się; jego oczy rozszerzyły się delikatnie gdy prawda została odsłonięta. Raito przełknął ślinę i zamknął oczy.

„To nie ma znaczenia. Jeśli teraz mnie nie zabijesz, Misa umrze, ty umrzesz i ja umrę. Wszystko to bez najmniejszego sensu. Chcesz tego, Rem?"

„Nie obchodzi mnie to."

Raito zgryzł zęby. Rem skończyła pisać resztę jego nazwiska krótkimi, zdecydowanymi kreskami „Jesteś Kirą."

Wciągając następny głęboki oddech, Raito pozwolił zeszytowi opaść na ziemię. „Tak, jestem."

I wszystko szlag trafił.

Rem skończyła imię Raito i bez słowa zaczęła rozsypywać się w błyszczący, biały piasek. Drużyna ruszyła jak jeden mąż: Matsuda upadł na podłogę, jego ojciec wykrzyknął w niedowierzaniu, Mogi dotknął swojego serca i pobiegł do wyjścia, Aizawa postąpił troskliwie przed Szefa i Matsudę. Ale to L zwrócił na siebie uwagę Raito. Detektyw patrzył się prosto na niego, ręka na sercu, oczy szeroko otwarte. Potem postąpił naprzód, gdy wszyscy inni się zatrzymali. Raito poczuł, jak jego serce przeszywa wściekły ból i krzyknął, upadając na kolana na blade linoleum. Notatnik gapił się na niego szyderczo, jego trupio białe kartki były puste z wyjątkiem tego jednego imienia. Poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu gdy następne uderzenie serca spowodowało u niego spazmy bólu. L złapał go, gdy opadł do tyłu, głowa pochylona, oczy patrzyły z przerażeniem na konającą twarz Raito.

Nie było słów przysięgających miłość, nie było dłoni, która po raz ostatni zatańczyłaby na twarzy kochanka. Była tylko cisza tak głęboka, że Raito czuł się, jakby tonął i z każdym słabnącym biciem swojego serca wiedział, wiedział, że cokolwiek teraz powie, będzie beznadziejne. Że każde słowo jakie wykrztusi ze swoich umierających ust nie będzie miało żadnego znaczenia.

Ponieważ już nigdy nie zobaczy wyrazu czystej ekstazy na twarzy L.

Ponieważ już nigdy nie będzie musiał znosić siedzenia do późna w nocy, jedzenia słodyczy i bycia zmuszonym do panowania nad swoim libido.

Ponieważ wiedział, że to nie jest sen.

I ponieważ L wiedział, że to on był Kirą.

Drużyna była w dalszym ciągu zdezorientowana. Raito dostrzegł swojego ojca, walczącego z Aizawą, by dostać się do swojego umierającego syna, ale tak naprawdę tego nie zarejestrował. Raito odwrócił głowę i zdziwił się, kiedy kropla płynu spłynęła mu po policzku i wsiąkła w kołnierzyk.

„Ryu...zaki?"

Wahanie w jego głosie było spowodowane bólem; widok niemal równego cierpienia jak na ukrytej w cieniu twarzy L, który trzymał Raito mocno, wątłe ramiona trzęsły się jakby od śmiechu. Ale gdy hebanowa kurtyna włosów uniosła się, kiedy te czarniejsze od czerni oczy zostały odkryte, Raito w szoku zdał sobie sprawę, że jego L płacze.

Cisza zdawała się skupiać na L, na sposobie, w jaki łapał oddech próbując stłumić łkanie. Raito chciał poruszyć dłonią, wytrzeć te łzy, ale nie będzie dla nich filmowego zakończenia. Jego ręka pozostała na miejscu, palce rozstrzelone na bieli Notatnika. A kiedy jego oczy spotkały heban, L otworzył usta by powiedzieć;

„Widziałem."

Następny spazm bólu sprawił, że Raito wrzasnął. Nie powinno tak boleć! Rem coś zrobiła, dopisała bolesny koniec dla swojego najbardziej znienawidzonego człowieka. Ironia kazała Raito zachichotać. Jego śmiech szybko zmienił się w jęki bólu, gdy następny skurcz serca podciągnął jego rękę do klatki piersiowej.

L wciągnął następny drżący oddech „Wiedziałem. Ale... Byłem wystarczająco głupi by kontynuować naszą przyjaźń. Byłem głupi, a teraz mnie to kosztuje."

Raito próbował coś powiedzieć, ale znowu zasyczał z bólu. Jego oddech stawał się krótki i wiedział, że zaraz umrze. Następna kropla czystej wody spadła na jego policzek, zanim spłynęła dalej.

L wplótł palce we włosy Raito „Muszę wiedzieć tylko tą jedną rzecz. Dlaczego?"

W końcu, Raito wciągnął drżący oddech i powiedział szybko „Nie chciałem więcej być Kirą."

Widział, jak podwójne znaczenie jego słów zagłębia się w umyśle L, patrzył, jak onyksowe oczy zalśniły w bólu, widział cierpienie przemykające przez zwykle beznamiętną maskę. Ręka trzymająca jego ciało zacieśniła uścisk zanim L znowu opuścił głowę i Raito patrzył, jak kurtyna opada. Jego wizja zaczęła się rozmywać; dźwięki przestały przenikać; ból w klatce piersiowej przerodził się w ledwie zauważalne mrowienie.

Umierał.

Ironia tej sytuacji uderzyła go mocno. Był Kirą; Bogiem Nowego Świata, a leżał tu, zabity własną bronią, w ramionach swojego nemesis, patrząc jak świat obraca się między czernią a bielą; między życiem a śmiercią; sprawiedliwością a niesprawiedliwością.

Gdy tak leżał, wpatrzony w czerń i biel, zastanawiał się niewyraźnie, co się stało ze wspomnieniem jego życia? Dlaczego nie widzi filmu z swojej egzystencji, śmiejąc się ze swoich gaf, łkając nad porażkami, rumieniąc się przy wyznaniach? Co stało się z podsumowaniem grzechów i sądem? Co stało się...?

Jego umysł zaczął się rozmywać. Zamykając oczy, został szybko przywołany na ziemię przez L, który wołał jego imię, tak słabo. Rozmyty wzrok Raito zogniskował się na płaczącym detektywie, patrząc, jak płyną łzy, patrząc na wyraz ogromnej straty wyryty na jego porcelanowych rysach.

Jeszcze choć jeden raz chciał go dotknąć, widzieć, jak się uśmiecha, widzieć tą iskrę życia.

Tylko ten jeden raz...

Raito poczuł, jak jego ręka się unosi, tylko odrobinę, wystarczająco, by zwrócić na siebie uwagę L, zanim wyszeptał

„Szkoda..."

A potem wszystko zblakło do czerni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.