czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział 10


Witaj W Domu

Raito gapił się na swój komputer, ręce przygotowane do pracy. Jego umysł, z drugiej strony, nie był w kontakcie, a żaden neuron biegnący losowo przez jego nadmiernie rozwiniętą czaszkę nic akurat nie robił. Wyglądało to tak, jakby jego myśli zrobiły sobie krótką przerwę, zostawiając po sobie pustą skorupę. Nie wiedział, co spowodowało ten nagły atak odrętwienia; czuł za to, że, cokolwiek to było, odżywia się właśnie na jego zdrowym rozsądku.

Łóżko skrzypnęło obok niego, wyrywając go z zadumy. Patrząc w tą stronę, zobaczył L z głową podniesioną, obserwującego go przymrużonymi oczami. Raito uniósł brew.

„Tak, Ryuuzaki?"

L w dalszym ciągu patrzył, między nimi rozciągała się cisza. Raito poczuł nagle ogromną ochotę, by zapytać dlaczego. Nie wiedział, co konkretnie wystąpiłoby po dlaczego; chciał po prostu to powiedzieć, zobaczyć reakcję L.

Ryuuzaki poprawił się na łóżku, jego ręka leżała zaraz obok biodra Raito. Zmarszczył brwi, zanim zwrócił się do komputera, najwyraźniej nad czymś myśląc. Raito zamknął laptop, oczy szukały czegoś na niewzruszonej twarzy L.

„Dlaczego?"

Słowa wysunęły się bez zgody Raito, który po raz kolejny przeklął swój umysł za omijanie logiki i działanie spontanicznie. L zamrugał powoli, paznokieć przyłączając do dolnej wargi w całkiem atrakcyjny sposób.

„Co masz na myśli?"

Raito westchnął. Oczywiście, że L nie zrozumiał. Nikt nie mógł naprawdę zrozumieć, co dzieje się z Raito, jak jego umysł stopniowo się rozpada, a wszystko z powodu głupiego detektywa i jego głupiej zdolności wzbudzania uczuć. Raito wzdrygnął się widocznie,wcale właśnie tego nie pomyślał. Logiczne myśli umykały mu, w desperackiej próbie zniszczenia jego rozsądku. A on na to pozwalał.

Ryuuzaki wstał, Raito podążał za nim wzrokiem. L spojrzał na niego przez ramię i odszedł, jedną ręką lekko skinąwszy w jego kierunku. Raito westchnął i wydobył się z łóżka, podążając za detektywem do kuchenki ulokowanej zaraz przy ich sypialni. Oparł się o drzwi, skrzyżował ramiona i obserwował, jak L przekopuje szafki, najwyraźniej szukając jakiejś słodkiej żywności.

„Dlaczego?"

Tym razem Raito przemyślał konsekwencje swojej wypowiedzi, i doszedł do wniosku, że i tak nie ma nic do stracenia. Jego rozum, jego duma, nawet jego seksualność, wszystkie były zgubione w strumieniu dezorientacji. Tylko ten jeden raz, chciał rozbudzić piekło w którym ostatnio żył i zepchnąć je na kogoś innego. Chciał poczuć choć malutki okruch nadziei.

Oczywiście, Raito dobrze wiedział, że nadzieja jest mu obecnie tak obca, jak L.

„Raito-kun, nie rozumiem twojej nagłej fascynacji tym słowem. Wiele rzeczy może być zawarte w 'dlaczego'. Co chciałbyś wiedzieć?"

L kontynuował swoje poszukiwania, a dla Raito stało się jasne, że detektyw tak naprawdę niczego konkretnego nie próbuje znaleźć. Chciał tylko zająć czymś ręce. Marszcząc brwi, Raito podszedł do niego, wnikając w przestrzeń osobistą L. Ryuuzaki przerwał swoje bezmyślne grzebanie odwracając się lekko, oczy zwężone.

„Dlaczego nie pozwalasz mi się zrozumieć?"

Oczy L zrobiły się okrągłe, odwrócił się całkiem, usta otworzyły się lekko, jakby formułując jakąś myśl. Raito przesunął się do przodu, zamykając detektywa między sobą a szafką. L zmarszczył brwi i podniósł kciuk do ust.

„Syndrom sztokholmski."

Raito poczuł że jego umysł prycha. „Co?"

„Cierpisz na syndrom sztokholmski, Raito-kun." wyjaśnił L, jego oczy przybrały szalony wyraz. „To wyjaśnia twoje uczucia i nagłe zmiany w zachowaniu. Nie czujesz w moim kierunku żadnych prawdziwych emocji; twój umysł cierpi z powodu choroby." im więcej L mówił, tym bardziej zdawał się wierzyć w swoje tezy. Raito pozostał cicho. „Więc, jeśli odejdę, bez łańcucha ograniczającego cię i…"

Raito przerwał detektywowi zasłaniając mu usta dłonią. „Ryuuzaki, zdajesz sobie sprawę, jak niedorzecznie brzmisz, prawda?"

Detektyw strząsnął jego rękę. „To tłumaczy wszystko."

Raito westchnął „To nie tłumaczy absolutnie niczego"

L popchnął go, najwyraźniej ignorując jego słowa. „Więc zamknę cię w odosobnieniu - " „Ryuuzaki, już to przerabialiśmy." „- i zrobi ci się lepiej. I nie będzie już żadnych przeszkód, i sprawa będzie mogła toczyć się gładko i…"

Znowu zamknął mu usta, oczy zwęziły się. „Teraz mnie gniewasz. Co w miłości do mnie jest takiego odpychającego?"

Oczy L wydawały otwierać się niemożliwie szeroko a jego ręce podniosły się by ch

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.